1/09/2014

Żywoty Świętych na fb


Święty Patron  codziennie na Twojej osi czasu!

Serdecznie zapraszam do polubienia fanpage'u bloga na facebook'u :-)



_________________________________________
Teksty były pisane na zamówienie portalu pch24.pl

1/05/2014

1 stycznia: Św. Fulgencjusz z Ruspe


Jan Brueghel Starszy, Krajobraz ze św. Fulgencjuszem (ok. 1595)

(ok. 467 – 533)

Fulgencjusz był biskupem miasta Ruspe w Afryce (obecnie Thélepte na terenie Tunezji) i być może właśnie stamtąd pochodził. Informacje o jego życiu zanotował jego uczeń Ferrand z Kartaginy w żywocie Świętego. Urodził się on jeszcze w Afryce prokonsularnej, zarządzanej przez senat cesarstwa rzymskiego, ale ledwie doszedł lat chłopięcych, gdy słabnące z roku na rok cesarstwo zachodnie upadło, a jego ziemie dostały się w ręce różnych władców. Terenami, na których żył Święty zawładnęli Wandalowie.

Odebrał gruntowne wykształcenie i przez jakiś czas pracował jako prokurator, jednak pod wpływem pism św. Augustyna postanowił porzucić świeckie życie i oddać się Bogu. Wyruszył z pielgrzymką do Rzymu, by oddać hołd prochom świętych Apostołów, a powróciwszy, został mnichem. Jak to zwykle bywa w przypadku osób, które poznały ulotność doczesnych wartości, pragnął on służyć Bogu w najskromniejszym stanie, nie otrzymując innej nagrody nad niebo, ale wbrew własnej woli został wybrany biskupem około roku 507.

Urząd ów pełnił z wielką i bezinteresowną miłością. Stał się naśladowcą Chrystusa i właśnie Jego miłość obrał za główny charyzmat swoich apostolskich wysiłków. W jednym z kazań głosił: „O to się kornie modlimy i błagamy, ażeby ta sama miłość, która Chrystusa zawiodła na śmierć krzyżową, i w nas także sprawiła, przez przyjęcie łaski Ducha Świętego, by świat był dla nas ukrzyżowany, a my dla świata; ażebyśmy naśladując śmierć Pana naszego Jezusa Chrystusa umarli dla grzechu, a „żyli w Bogu” i „chodzili w nowości życia”.

Zasłynął z homilii prostych i zrozumiałych dla ludu, a jednocześnie pełnych ognia i duchowej erudycji – niestety niewiele z nich zachowało się do dziś. Napisał także komentarz do dzieł św. Augustyna i dlatego jest uznawany za ucznia wielkiego biskupa Hippony, choć urodził się po jego śmierci.

Panujący w tej części Afryki Wandalowie byli arianami, przez co prawowierni hierarchowie byli narażeni na prześladowania. Nie uniknął ich Fulgencjusz, który został wygnany wraz z kilkunastoma innymi biskupami, a powrócić mógł dopiero za panowania króla Huneryka, który złagodził kurs polityki religijnej. Wykład nauki świętego biskupa kształtował się w sporach z heretykami i zaowocował pismami teologicznymi dotyczącymi reguły prawdziwej wiary oraz stosunku łaski i wolnej woli. Do końca życia łączył ideał mnicha-ascety i troskliwego pasterza trzody Pańskiej, głosząc miłość Bożą i Jego nieskończone miłosierdzie.

2 stycznia: Św. Grzegorz z Nazjanzu


... wkrótce :-)

3 stycznia: Św. Genowefa z Paryża


Charles Le Brun, Św. Genowefa ze świecą (ok. 1637-9)

(ok. 422 – ok. 500)

Kult świętej dziewicy Genowefy sięga VI wieku, u progu którego zakończyła ona swój żywot. Jej imię zostało dopisane do Martyrologium św. Hieronima, a wspomina o niej chociażby św. Grzegorz z Tours czy też później Jakub de Voragine w słynnym dziele hagiograficznym Legenda aurea (Złota legenda). Święta bywa często przedstawiana jako pasterka pasąca owce, ale nie wiadomo, czy odnosi się to do jej prawdziwej tożsamości, czy jest jedynie upoetyzowaną wersją jej żywotu. Źródła podają bowiem sprzeczne informacje na temat jej pochodzenia – według jednych miała być córką rycerskiej rodziny, według innych zaś wywodziła się z rodziny rolniczej. Urodziła się w każdym razie w Nanterre pod Paryżem (wówczas Lutetia Parisiorum).

Dziewczynka miała siedem lat, gdy do rodzinnej miejscowości przybył sławny biskup Auxere św. German. Wędrował on do Brytanii w towarzystwie św. Lupusa, aby zwalczać herezję pelagiańską. W Nanterre witał go lud licznie zgromadzony, a wśród niego mała Genowefa. Biskup miał wskazać ją palcem i przepowiedzieć, że zostanie świętą. Podczas ich spotkania Genowefa zwierzyła się, iż chce zostać dziewicą konsekrowaną, w czym poparł ją German i ofiarował krzyżyk, który zachowywała do końca życia.

Dorósłszy piętnastego roku życia, Święta została osierocona przez oboje rodziców i wraz z matką chrzestną przeniosła się do Paryża, gdzie przyjęła welon z rąk biskupa. Rozpoczęła życie pełne duchowej ofiary i umartwienia, praktykując cnotę miłosierdzia względem potrzebujących. Były to czasy, w których wiara i pobożność były przyczyną dobrej sławy, toteż imię niewiasty poświęconej Bogu zasłynęło w mieście.

Musiała stać się postacią rzeczywiście znaną i wpływową, skoro, jak głosi podanie, udało jej się nakłonić ludność Paryża do wzniesienia świątyni ku czci św. Dionizego, gdzie później rozwinęło się narodowe sanktuarium. Gromadziło się wokół niej coraz więcej kobiet pragnących naśladować jej święte życie, a jej skromny domek odwiedzili podobno nawet królowie Franków – Childeryk I i Chlodwig I.

Opatrzność nie oszczędziła jej równocześnie cierpień, zarówno spowodowanych dolegliwościami zdrowotnymi, jak i moralnych – z powodu zawistnych ludzi oskarżających ją o rozmaite wyimaginowane przewinienia, łącznie z tym, że jest czarownicą. Świadectwo jej świętości w końcu jednak przeważyło, a podania głoszą, że jej działalność dobroczynna przekroczyła granice Paryża, docierając do Tours, Meaux i Orleanu.

W 451 roku ludność Paryża ogarnął strach z powodu wieści o nadciągających wojskach Attyli, wodza Hunów, który podbił już i spustoszył wiele ziem, a był nazywany Biczem Bożym (Flagellum Dei) siejącym postrach. Genowefa skłoniła ogarniętą paniką ludność, aby nie uciekała z miasta, lecz zaufała opiece Boskiej i podjęła modlitwę połączoną z pokutą. Jej interwencja przyniosła skutek, gdyż złowieszcza armia zmieniła kierunek i pociągnęła ku Italii.

Patronka Paryża i Francji dożyła starości dość późnej jak na jej umartwiony styl życia i została pochowana na podmiejskim cmentarzu Lucotius, gdzie dopiero później wzniesiono świątynię ku jej czci. Jej relikwie były z wielką czcią przechowywane przez wieki, nie oszczędziła ich jednak furia rewolucji 1789 roku i późniejsze zamieszki we Francji (1871). Po szaleńczych profanacjach dokonywanych przez rewolucjonistów ostał się jedynie fragment sarkofagu przechowywany w kościele św. Stefana ze Wzgórza (St. Etienne-du-Mond).

4 stycznia: Bł. Aniela z Foligno



(1248 – 1309)

Błogosławiona niewiasta rodem z Italii została nazwana mistrzynią teologów, choć prawie czterdzieści lat jej życia upłynęło w oziębłości względem religii i nic nie zapowiadało, że zasłuży się choćby dla wspólnoty parafialnej, nie mówiąc już o całym Kościele Powszechnym. Niezbadane wyroki Boskie odwróciły wszakże bieg zdarzeń i bł. Aniela, idąc za głosem Bożym, zasłynęła jako mistyczka i nauczycielka wiary.

Urodziła się w miejscowości Foligno w Umbrii i poszła drogą typową dla osoby z jej stanu. Wyszła za majętnego szlachcica, któremu urodziła kilku synów i żyła wśród radości życia, korzystając z wygód, jakie udostępnia bogactwo. Przed czterdziestym rokiem życia nastąpiła w jej życiu tragedia – zmarł przedwcześnie ukochany mąż i wszyscy synowie, najprawdopodobniej wskutek zarazy.

W tym samym czasie Pan Bóg zesłał jej widzenie, którym okazał, iż zabiega szczególnie o tę cierpiącą duszę. Ukazał jej się św. Franciszek – a było to niedługo po stworzeniu przezeń zakonu – który upomniał ją, iż marnuje najlepsze lata życia, zapominając o Bogu. Aniela nawróciła się, odbyła spowiedź generalną i odtąd wiodła żywot umartwiony, pełen modlitwy i kontemplacji.

Świadectwem jej przemiany i głębokiego życia duchowego są jej pisma, takie jak chociażby Księga Bożego pocieszenia, w której zwraca się bezpośrednio do czytelnika z radami duchowymi. W roku 1290 wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka, odbywszy pierwej pielgrzymkę do Asyżu, i sprzedała cały swój majątek. Duchem franciszkańskim przejęła się dogłębnie i właśnie dlatego pozostawała zawsze skromna, a przy tym naznaczona piętnem łaski przyrównanej przez Pana do ziarna zakopanego głęboko w ziemi.

Cierpienia, jakie otworzyły przed nią drogę Wiary, uwrażliwiły ją na rozważanie Męki Pańskiej, zaś Boski Zbawiciel obdarzył ją darem przeniknięcia wielkiej tajemnicy Jego cierpienia. Wniknęła w swych pismach, można by rzecz, w psychologię cierpienia Boga-Człowieka, zwracając uwagę na różne niezwykle ciekawe szczegóły. Naświetlała między innymi aspekt samoświadomości cierpiącego Chrystusa Pana: „Jedną z boleści Jezusa najbardziej zapominaną było Jego współczucie dla Siebie. Niezliczone udręki i niewypowiedziany ból, które przewidywał jako Mu grożące, sprawiały, że patrząc na siebie miał rozdarte serce”.

„Widząc i ważąc misję, jaką otrzymał od Ojca – pisała dalej Błogosławiona – którą było noszenie ciężaru wszystkich grzechów i wszystkich boleści wybranych, odczuwał, że te okropności były nie do odwołania, że były pewne, nie do uniknięcia i że był poświęcony ciałem i duszą na ich objęcie, ogarniała Go, gdy na siebie patrzył, rozdzierająca litość. Wyobraźcie sobie stan człowieka, który widziałby wzrokiem proroczym i nieomylnym, największe, niewysłowione cierpienie zbliżające się do niego, posiadającego pewność, że ono go dosięgnie i gdyby miał przed swymi oczyma stale szczegóły wszystkich swych udręk: litowałby się nad sobą. Ale jak bardzo wzrastał ten smutek Jezusa, skoro przewidywana i zbliżająca się boleść była bez granic i skoro On był wyposażony w inteligencję i wrażliwość nie do pojęcia i mógł z wyprzedzeniem zgłębić przepaść Swych męczarni ich naturę i jakość?”.

To tylko jedna perełka z jej wspaniałych pism mistycznych, traktujących o tajemnicy Trójcy Przenajświętszej czy też jedynego w swoim rodzaju fenomenu Bożej Rodzicielki, zachowanej od wszelkiej skazy grzechowej, która ani razu nie musiała obmywać duszy w sakramencie spowiedzi – Niepokalanej.

Bujne życie mistyczne łączyła siostra Aniela z działalnością dobroczynną, niosąc miłujące serce ubogim, chorym i potrzebującym wszelakiego wsparcia. Pokutując za czterdzieści lat niefrasobliwego życia, wywalczyła na tym świecie nimb wiecznej chwały, którą Bóg ozdobił jej duszę w roku 1309, kiedy to narodziła się dla Nieba, a jej doczesne szczątki zostały pochowane w kościele braci konwentualnych w jej rodzinnym mieście. Papież Klemens XI zatwierdził jej kult w roku 1701.

5 stycznia: Bł. Marcelina Darowska



"W służbie Bogu i Ojczyźnie..."

(16 stycznia 1827 – 5 stycznia 1911)

Marcelina Darowska wraz ze swą szczególną myślą wychowawczą, realizowaną w zgromadzeniu sióstr niepokalanek, jest postacią ważną, a nawet, można by rzec – programową – dla dzieła odrodzenia Polski. Jest osobą mało znaną, ale jej życie i nauki do dziś mogą skłaniać do refleksji na temat religijnej i moralnej tożsamości naszego narodu, udzielając w tej materii wielu cennych wskazówek i odpowiedzi na palące pytania.

Pod koniec jej pełnego zasług życia zwrócił się do niej listownie sam Henryk Sienkiewicz: „Że siejba Twoja, Najprzewielebniejsza Matko, była Bożą siejbą, świadczą te głosy czci i wdzięczności płynące ku Tobie ze wszystkich krańców naszej poszarpanej ziemi. W ślad za głosami idą serca dzieci i kobiet polskich. Nauczyłaś je miłować Boga i kraj ojczysty, czcić wszystko, co wielkie, szlachetne a nieszczęśliwe, więc wielki a nieszczęśliwy naród ocenił i uczcił Ciebie. Pozwól i mojej głowie pochylić się przed Twą zasługą i złożyć Ci należny hołd za tę pracę tak długą a tak doniosłą dla naszego społeczeństwa i tak w swych skutkach błogosławioną. Chwała Twej rozumnej pracy a cześć zasłudze i dobroci!”.


Mała patriotka

Przyszła Błogosławiona – podobnie jak wiele innych bohaterów i bohaterek historii zbawienia – przez wiele lat trwała w obojętności wobec wiary. Pochodziła z ziemiańskiej rodziny Kotowiczów herbu Korczak, gnieżdżącej się na Podolu, w miejscowości Szulaki. W domu wpojono jej najlepsze wzorce patriotyczne i obywatelskie, zaniedbano natomiast formację religijną, która ograniczyła się do konwencjonalnego udziału w nabożeństwach Kościoła.

Mała Marcysia, ledwie poznawszy alfabet, zanotowała pewnego razu następujące słowa: „Boże, chcę coś zrobić dla Polski”. Ta chęć motywowała ją przez najbliższe lata, a po nawróceniu powróciła w nowym blasku, wzbogacona o katolickie nastawienie i wszelkie dobrodziejstwa, jakie objawiona religia wnosi w sferę służby ojczyźnie ziemskiej.

Dwunastoletnią dziewczynkę wysłano na pensję i do szkoły w Odessie. Z trudem namówiono ją tam do pisania po rosyjsku, ale przekorna młoda patriotka i tak zapisywała zdania rosyjskie w alfabecie łacińskim; kiedy zaś źle mówiono o Polsce, wychodziła z klasy. Powróciwszy w wieku lat szesnastu do rodzinnego majątku, poznała pewnego kawalera, który zaczął starać się o jej rękę. Był to pan Karol Darowski herbu Ślepowron, któremu – mimo wzajemności uczuć Marceliny – ojciec podał czarną polewkę.

W końcu jednak pan Kotowicz uległ, gdy amant jego córki wrócił z nieudanej wyprawy do Węgier, gdzie chciał połączyć się z generałem Bemem, lecz po drodze został ujęty przez rosyjskie służby. Zgodnie ze zwyczajem ślub nastąpił w pół roku po zaręczynach, czyli w październiku 1849 r. Rok później przyszedł na świat potomek męski, zaś w roku 1852 – córka państwa Darowskich.

Wszystko zdawało się układać, aliści ten sam 1852 rok okazał się niespodziewanie tragicznym dla pani Marceliny i małej córeczki Karoliny. Zmarł oto przedwcześnie mąż, zmożony tyfusem, oraz synek, chorujący na błonicę.


Duchowe zmartwychwstanie

Marcelina Darowska szukając pocieszenia i poprawy zdrowia wyjechała do Heidelbergu w towarzystwie pani Ludwiki Kopczyńskiej. Dotarła następnie do Paryża, gdzie zetknęła się zarówno ze świeckimi „apostołami emigracji”, jak Mickiewicz czy Chopin, jak i z tymi, którzy położyli dziejową zasługę dla wtórnej chrystianizacji Polski, która w XIX wieku uległa pokusie laicyzmu i prądów rewolucyjnych – z księżmi ze zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego.

Widocznie już wtedy czuła potrzebę zbliżenia się do Boga i Kościoła, skoro zabiegała o spotkanie z Piotrem Skargą polistopadowej emigracji – o. Hieronimem Kajsiewiczem. Nie zastała go w stolicy Francji, więc chwilowo zastąpił go inny zmartwychwstaniec, o. Aleksander Jełowicki, z którym wiodła wówczas dyskusje o nurtujących ją problemach, między innymi o rzeczywistości piekła. Udała się dalej do Wiecznego Miasta, gdzie nie tylko dotarła do Kajsiewicza, ale przede wszystkim poznała ziemiankę Józefę Karską, z którą miała ją wkrótce połączyć misja jej życia…

Józefa Karska – podobnie jak Marcelina Darowska i wiele innych osób w ówczesnej sytuacji – rozmyślając o sposobach poprawy losu ojczyzny, doszła do wniosku pokrywającego się z rozumieniem dziejowego posłannictwa Kościoła, mianowicie że jedynie poprzez wpojenie katolickich obyczajów i sposobu myślenia oraz „zaoranie” dusz świętą miłością Boga i bliźniego można skutecznie zaradzić potrzebom kraju walczącego z obcą tyranią i własną niemocą, ciągnącego za sobą pokoleniowe piętno grzechów. Zgodnie z tym przeświadczeniem Karska (której proces beatyfikacyjny jest obecnie w toku) postanowiła pod okiem zmartwychwstańców założyć zgromadzenie żeńskie, trudniące się katolickim wychowaniem dziewcząt.

W tym samym czasie w pani Darowskiej dokonywała się duchowa przemiana. Pod wpływem cierpień, jakimi doświadczyła ją Opatrzność, i przykładu świątobliwych kapłanów dojrzewała do przyjęcia łaski Bożej. Przełom wreszcie nastąpił i przyszła Błogosławiona przystąpiła do spowiedzi generalnej, rozpoczynając nowe życie. Józefa Karska podupadła akurat na zdrowiu i szukała osoby, która wesprze dzieło tworzenia nowej rodziny zakonnej. Wybór padł na przybyszkę z Podola, która po nawróceniu zapałała wielką gorliwością o sprawę Bożą.


Trudny dylemat

Marcelina Darowska złożyła prywatne śluby na ręce ks. Kajsiewicza, ale stanęła przed dramatycznym wyborem – czy służyć Bogu w zakonie, czy w stanie, do którego powoływało ją istnienie na tym świecie jej małej córeczki? Oczywisty głos chrześcijańskiego obowiązku wskazał tę drugą odpowiedź. Wdowa i jej córka powróciły do rodzinnego majątku, a Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny (Congregatio Sororum Immaculatae Conceptionis Beatae Virginis Mariae) powstało niezależnie od niej w roku 1857.

Rodzice nalegali, by Marcelina wyszła ponownie za mąż, lecz ona ślubowała już dozgonną czystość. Był to początek konfliktu, jaki ustał dopiero przed śmiercią ojca. Po jakimś czasie Błogosławiona zaczęła odczuwać coraz silniejsze rozterki – chciała bowiem służyć Bogu, spełniając obowiązki matki i wystrzegała się pokusy egoizmu, jaka kryła się w wyborze stanu zakonnego… jednak na próżno – cały czas powracało przeświadczenie, że porzucając Rzym, porzuciła swoje właściwe powołanie.

W roku 1860 zmarła Józefa Karska, która jako matka Maria Józefa od Jezusa Ukrzyżowanego była przełożoną niepokalanek. Siostry zwróciły się w tym wypadku do niedawnej współpracowniczki ś .p. matki Marii Józefy, prosząc ją o objęcie kierownictwa nad zakonem. Marcelina odczytała w tym wezwanie Boże i zdecydowała się na krok w najwyższym stopniu kontrowersyjny w oczach świata – na opuszczenie dziecka i najbliższych, i przyjęcie habitu. Zapewniwszy opiekę małej Karolinie, wyjechała do stolicy chrześcijaństwa.

Córka przez wiele lat nie mogła wybaczyć jej tej decyzji. Podobnie rodzice. Ojciec odpuścił jej dopiero na łożu śmierci. Do umierającego ojca przyjechała już jako matka Maria Marcelina od Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Staruszek za nic nie chciał przyjąć księdza, a kiedy stracił przytomność, zakonnica padła na kolana i błagała Boga o litość. Przebudziwszy się, pan Kotowicz wyraził wolę przystąpienia do spowiedzi, lecz zmarł, zanim przybył kapłan. Można mieć nadzieję, że dzięki wzbudzeniu żalu doskonałego i woli oczyszczenia duszy od grzechów nie odtrącił w ostatniej chwili Bożego miłosierdzia.


Katolickie wychowanie narodu

W roku 1863 udało się Błogosławionej przenieść dom generalny zgromadzenia do Jazłowca – miejscowości na Ukrainie, wsławionej później przez zwycięski 14. pułk ułanów. To tam urodził się poeta Kornel Ujejski i tam pod koniec XIX wieku młody książę Sapieha, późniejszy kardynał, odprawił swą pierwszą Mszę prymicyjną. Papież bł. Pius IX poparł decyzję przeniesienia, twierdząc, iż „to zgromadzenie jest dla Polski”.

Wkrótce dzięki staraniom przełożonej domy niepokalanek powstały i w innych miastach (Jarosławiu, Niżniowie, Nowym Sączu, Słonimiu i Szymanowie). Założenia jej apostolatu były niezwykle innowacyjne, a zarazem z gruntu polskie. Językiem właściwym dla epoki romantyzmu poruszała kwestie w owym czasie palące. Narodowość uważała za „cechę myśli Bożej na ludach” i nie ignorowała jej w kontekście działalności religijnej. Szlachtę ślepo przywiązaną do nieuchronnie odchodzącego z areny dziejów ustroju feudalnego napominała, iż skutki rewolucji są nieuniknione, a stan chłopski należy docenić i włączyć w obręb świadomego swej tożsamości społeczeństwa.

Poprzez pracę wychowawczą pragnęła poszerzać granice królestwa Bożego na ziemi, lecz oddajmy głos samej Błogosławionej. Pisała ona, iż celem zgromadzenia Niepokalanego Poczęcia jest „wykształcenie niewiasty na obywatelkę Królestwa Bożego, co znaczy kształtowanie jej nie tylko ze strony umysłowej i zewnętrznej, ale przede wszystkim moralnej; a więc wykształcenie jej na prawdziwie chrześcijańską żonę, matkę, panią domu, obywatelkę kraju”.

Opisywała też misję tak wychowanej matki chrześcijańskiej wobec swoich dzieci: „usuwając niechrześcijańskie wzory, które by mąciły wyobraźnię i pojęcia młodociane, [matka] miłością pociągnie ich serca, siłą prawdy trafi do ich przekonania i przykładem wymowniejszym nad wszystkie słowa i teorie wprowadzi na drogę chrześcijańską. Ojczyźnie zapewni wierne syny, a Niebu dusze”.

Jednocześnie radziła zachowanie umiaru we wszystkim, co należy do istoty zdrowego katolickiego wychowania. Swym wychowankom zalecała: „Bądźcie wierzące, ale bez dewocji. Bądźcie sumienne, ale bez skrupulanctwa. Kochajcie, ale bez świergotania. Uczcie się miłości silnej i świadomej, bez czułostkowości”. Dzięki takiej formacji myśl Boża miała przenikać wszystkie warstwy narodu: „Myśl Boża w nim [narodzie] to ziszczenie prośby modlitwy Pańskiej: Królestwo Boże na ziemi, gdzie by się w najpełniejszym znaczeniu żyło dla Boga i Bogiem, wolą Bożą, pod panowaniem Bożym”.

Błogosławiona służebnica Jezusa Chrystusa Króla do końca życia pozostała wierna swej misji, którą w końcu pojęła nawet jej córka Karolina. Pojednały się przed śmiercią matki, która w nieustannej pracy dla Boga i Ojczyzny utraciła zdrowie i siły. Odeszła do Pana 5 stycznia 1911 roku. W homilii pogrzebowej abp Józef Teodorowicz podsumował jej żywot słowami św. Pawła: „Zamknąć jej życie w jednym znaku i jednym słowie, a to w słowie Pawłowym: Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”.

Wyniesienie na ołtarze postulowano już w jakiś czas po śmierci matki Marii Marceliny, lecz doszła ona do skutku dopiero za pontyfikatu Jana Pawła II. Ojciec Święty przy okazji uroczystości beatyfikacyjnych przypomniał ideał królestwa Bożego realizowany przez matkę Marię Marcelinę: „Szerzyć Królestwo Boże w duszach ludzkich i wprowadzać je w świat – oto program jej apostolskiej działalności, zrodzony w ciszy rozmodlonego serca. Chciała uczynić wszystko, aby prawda, miłość i dobro mogły zwyciężać w życiu ludzi i przemieniać oblicze umiłowanego narodu”.

1/04/2014

6 stycznia: Św. Andrzej Corsini


Guido Reni (1630-35)


(1302 – 1374)

Święty urodził się w dniu wspomnienia Andrzeja Apostoła, na cześć którego otrzymał imię. Wywodził się ze znakomitej rodziny arystokratycznej Corsinich związanej z Florencją. Rodzice prawdopodobnie długo nie mogli doczekać się potomstwa albo przy porodzie Andrzeja wystąpiły jakieś komplikacje – żywoty jego przekazują bowiem, iż rodzice gorąco modlili się o jego narodzenie i ślubowali ofiarować go na służbę Bożą.

W późnym dzieciństwie stał się przyczyną zmartwienia rodziców, nie garnąc się bynajmniej do nabożeństwa i kształtowania charakteru dobrego obywatela. Na dodatek zaczął zadawać się w miejskimi wyrostkami, którzy określali siebie jako towarzystwo „złotej młodzieży”. Wszystko to działo się przed piętnastym rokiem życia i kiedy czytamy w żywotach o jego „burzliwej młodości”, początkowo możemy być zdziwieni, że takie słowa odnosi się do dziecka w tym wieku. Pamiętajmy jednak, iż w czasach, gdy nie istniał przymus szkolny, a ogólne warunki zmuszały do szybszego dojrzewania, dzieci wcześniej zaczynały brać udział w życiu społecznym.

Wszystko odmieniło się, gdy zatroskana matka opowiedziała piętnastoletniemu Andrzejowi historię jego narodzenia. Młodzieniec usłyszawszy, ile modłów rodzice zanieśli do Boga i ile frasunku nosili w sercach, aż w końcu narodzone dziecko poświęcili Bogu – przełamał się i postanowił natychmiastową poprawę. Zdecydował, iż wstąpi do nowicjatu ojców karmelitów. Matka przypomniała sobie wówczas sen, jaki miała przed narodzeniem Andrzeja. Widziała w nim wilka, który wchodzi do kościoła karmelitów i przemienia się w owcę, co sprawdziło się teraz niemal dosłownie.

Brat Andrzej wyjechał na studia filozoficzno-teologiczne do Paryża, a następnie do Awinionu. Ukończywszy formację, przyjął święcenia kapłańskie w wieku dwudziestu dwóch lat. Zapał neofity nie ustał u niego wraz z przyjęciem regularnych obowiązków, dzięki czemu Święty mógł z powodzeniem ćwiczyć się w cnotach życia zakonnego. W roku 1348 brał udział w kapitule generalnej zgromadzenia w Metz, na której wybrano go prowincjałem regionu Toskanii. Zabrał się energicznie za rozwój zgromadzenia oraz przywrócenie dyscypliny tam, gdzie uległa ona rozprzężeniu.

Obowiązki przełożonego prowincji pełnił zaledwie rok, ponieważ w roku 1349 papież Klemens VI mianował go biskupem diecezji Fiesole, której poprzedni hierarcha zmarł z powodu wielkiej epidemii dżumy grasującej w roku 1347. Przez ponad dwadzieścia lat pasterskiej posługi nie ustawał w nawiedzaniu podległych mu parafii i głoszeniu Słowa Bożego. Musiał też zaradzić nadużyciom takim, jak nikolaityzm, czyli nieprzestrzeganie celibatu.

Dla podniesienia poziomu duchowieństwa założył kapłańskie Bractwo Trójcy Przenajświętszej. Prowadził umartwiony tryb życia, był wymagający, ale jednocześnie okazywał wobec wszystkich niewyczerpane miłosierdzie. Zjednał sobie – jak to zwykle bywa w podobnych przypadkach – miłość sprawiedliwych i potrzebujących, a przysporzył zawiści i niechęci tych, których rozmaite interesy zaburzał swą apostolską posługą. Okazał się znakomitym zarządcą diecezji i był proszony o mediacje w konfliktach między miastami włoskimi (na przykład Bolonią i Mediolanem).

Po latach ofiarnej służby biskup Andrzej odszedł do Boga w dzień Objawienia Pańskiego (popularnie zwanego Świętem Trzech Króli). Został pochowany w wystawionej przez Corsinich bazylice Santa Maria del Carmine. Bullę kanonizacyjną wydał papież Urban VIII w roku 1629, ale z jakichś przyczyn do publicznej wiadomości podał ją dopiero Benedykt XIII w roku 1724.

7 stycznia: Św. Lucjan, męczennik



(zm. 312)

Mimo iż ani źródła, ani podania Tradycji nie przekazały żadnych informacji na temat rodziny tego Świętego, możemy z dwóch faktów wyciągnąć wniosek o jego dobrym urodzeniu – po pierwsze otrzymał wykształcenie retoryczne, właściwe dla klas wyższych, po drugie jako męczennik został ścięty mieczem, która to kara przysługiwała obywatelom rzymskim.

W wieku dwunastu lat Lucianus został osierocony przez oboje rodziców i już wtedy miał obrać drogę służby Bożej. Sprzedał odziedziczony majątek, pieniądze rozdał ubogim i wstąpił w ślady Ukrzyżowanego. Oddał Mu przede wszystkim to, w co Stwórca i Pan wyposażył go obficie, czyli intelekt. W Edessie pobierał nauki u uczonego Makarego. Opanował biegle hebrajski i ćwiczył się w egzegezie Pisma Świętego.

W Antiochii założył własny ośrodek studiów biblijnych, do którego ściągali coraz wybitniejsi uczniowie, jak chociażby św. Grzegorz Cudotwórca. Sam zaś Jan Złotousty propagował jego pisma, a inspirowały się nimi takie osobistości-filary Kościoła, jak Ambroży, Augustyn czy papież Grzegorz Wielki. Lucjan twierdził, że teksty natchnione przez Ducha Świętego należy odczytywać dosłownie, chyba że nieliteralną interpretację dyktują metafory i inne środki stylistyczne.

Zapewne z powodu prześladowań przeniósł swoją szkołę do Nikomedii. Nie uniknął jednak nienawiści pogańskiej władzy. Uciekał przed Dioklecjanem, cierpiał uwięzienie za Galeriusza Herkulesa, poniósł zaś śmierć za panowania augusta Licyniusza na wschodzie cesarstwa. Przez osiem lat pozostawał w więzieniu, zachowując wszakże swobodę pisania i spotykania się z uczniami.

Pod koniec jego ziemskiej drogi nastąpiło przesilenie rzymskiej przemocy wywieranej na wiernym ludzie Bożym. Lucjan był jednym z ostatnich chrześcijan, którzy zginęli w czasach Konstantyna Wielkiego i Licyniusza. Święty był najpierw torturowany, aby zaparł się Chrystusa, następnie ścięty.

Pozostał niezłomny do końca, a jego krew stała się zasiewem nowej epoki w relacjach Kościoła i państwa. Już w rok po jego śmierci obaj auguści ogłosili w Mediolanie prawo religijne dozwalające publiczny kult katolicki. Cesarz Konstantyn pochował ze czcią zwłoki świętego męża w mieście Drepanum w Bitynii (nazwanym Helenopolis na cześć świętej matki tegoż władcy).

1/03/2014

8 stycznia: Św. Seweryn z Noricum



(ok. 410 – 482)

Urodzony około 410 roku obywatel rzymski Severinus odczuł w młodości pragnienie doskonałości. Obrzydził sobie światowy i miejski styl życia, a także służbę wojskową, w której jakiś czas miał pozostawać. Udał się na Wschód i zamieszkał w pustelni gdzieś na terenie Azji Mniejszej. Wyćwiczywszy się w wytrwałej modlitwie i kontemplacji Bożych tajemnic, doszedł do jednak wniosku, iż lepiej przysłuży się sprawie Bożej jako wędrowny apostoł, niż pozostając w osamotnieniu.

Wyruszył z powrotem na Z
achód około roku 454, docierając na ziemie dzisiejszej Austrii, gdzie chrześcijaństwo nie zakorzeniło się jeszcze całkiem wśród ludności. Osiadł w prowincji Noricum Ripense, skąd odbywał podróże misyjne po okolicznych terenach. Zakładał klasztory kontemplacyjne, z których najbardziej znany był ten w miejscowości Favianis (obecnie Mautern nad Dunajem). Nawracaniu i podtrzymywaniu ducha Wiary w wiernych towarzyszyła działalność dobroczynna, a przykład świętości Seweryna był tak silny, iż szanowali go nawet poganie.

Przyszło mu żyć w okresie schyłkowym cesarstwa zachodniego, którego ziemie nękane były przez nieustanne najazdy barbarzyńców, walczących o władzę w podupadłej części imperium. Z tego powodu pasterz wiernych występuje jako polityk i mediator między wspólnotami rdzennymi a przybyłymi plemionami germańskimi. Chronił ludność od gwałtów, utrzymując kontakty z wodzami Rugiów, Herulów i Alemanów, a także z rzymskim przywódcą Flawiuszem Orestesem, ojcem ostatniego cesarza Zachodu Romulusa Augusta.

Ten niesamowity mąż Wiary, który z odciętego od świata eremity stał się duchowym przywódcą i politycznym partnerem wodzów osiągających wówczas wpływy na Zachodzie, zakończył swój pełen zasług żywot w klasztorze Favianis, otoczony wiernymi uczniami, którzy nad łożem śmierci Świętego ze łzami śpiewali jego ulubiony psalm 150: „Alleluja, chwalcie Pana w świętych jego…”.

Jeszcze przed śmiercią udało mu się zapewnić pokojowe stosunki z panującym w Noricum plemieniem Rugiów, kiedy jednak zostali oni pokonani przez innych barbarzyńców, ludność rzymska była zmuszona uchodzić na tereny Italii. Wygnani chrześcijanie zabrali ze sobą doczesne szczątki swego duchowego ojca, które złożyli w miejscowości Lucullanum (obecnie Pizzofalcone koło Neapolu). Przełożonym powstałej tam wspólnoty zakonnej został Eugipiusz, uczeń Seweryna i autor jego żywotu. Relikwie przez jakiś czas przebywały w Neapolu, a następnie przeniesiono je do pobliskiego Fretta Maggiore, gdzie znajdują się do dziś w kościele świętych Sozjusza i Seweryna.

9 stycznia: Św. Adrian z Canterbury



(zm. 710)

Św. Adrian urodził się w Afryce Północnej, a według mniemania wybitnego średniowiecznego uczonego, św. Bedy Czcigodnego, pochodził z plemienia Berberów. Jego rodzina uciekła do Italii przed najazdem Arabów, dzięki czemu młodzieniec mógł zdobyć wszechstronne wykształcenie. Wiadomo, że mieszkał nieopodal Mediolanu i w młodym wieku wstąpił do zgromadzenia benedyktynów.


Zdobył wiedzę między innymi w zakresie matematyki, astronomii i poezji, którą w późniejszym okresie mógł spożytkować jako nauczyciel. Rozkwit jego cnót był widoczny dla współbraci i przełożonych, co sprawiło, iż został mianowany opatem klasztoru Niridanum na wyspie Nisida w Zatoce Neapolitańskiej.

Sława jego przekroczyła niebawem granice konwentu, docierając do cesarza Konstansa II, a za jego pośrednictwem do papieża św. Witaliana. Świątobliwy mnich trafił na dwór namiestnika Chrystusowego i został jego doradcą. Ojciec Święty pragnął hojniej rozdzielić między lud Boży owoce świętości swego towarzysza, dlatego dwukrotnie ofiarowywał mu arcybiskupstwo Canterbury. Pokora przeważyła jednak nad innymi względami, a Adrian zaproponował na ten urząd swego przyjaciela św. Teodora z Tarsu.

Sam zgodził się jedynie zostać pomocnikiem nowo mianowanego metropolity. Wyruszyli razem do Anglii w roku 668. Po drodze Adrian został uwięziony w Neustrii, Teodor zaś powędrował dalej i szczęśliwie objął swą stolicę. Po uwolnieniu benedyktyn dołączył do przyjaciela i został mianowany opatem klasztoru św. św. Piotra i Pawła (uległ on zniszczeniu podczas barbarzyńskiej zawieruchy tzw. reformacji XVI wieku).

Prowadził dla współbraci wykłady z Pisma Świętego i nauki Ojców Kościoła, uczył też języków klasycznych i chorału. Dzięki jego staraniom klasztor stał się międzynarodowym ośrodkiem katolickiego monastycyzmu i oświaty. Pełen zasług opat Adrian odszedł do Pana w roku 710 i został pochowany w kościele klasztornym. Grób jego zasłynął licznymi cudami, a gdy otworzono go pod koniec XI wieku, ciało Świętego było nienaruszone.

10 stycznia: Św. Grzegorz z Nyssy



(ok. 335 – 394/395)

Grzegorz z Nyssy jest jednym z trzech Ojców Kościoła zwanych Ojcami Kapadockimi. Był rodzonym bratem św. Bazylego Wielkiego, biskupa Cezarei Kapadockiej i animatora życia monastycznego na Wschodzie. Trzecim zaś z wywodzących się z Kapadocji świętych ojców był Grzegorz z Nazjanzu. Rodzina Grzegorza i Bazylego została obsypana przez Boga rzadko spotykaną obfitością łask. Świątobliwi rodzice – Bazyli i Emelia – wychowali dzieci, które stały się filarami i chlubą Kościoła. Czworo z dziewięciorga potomstwa dostąpiło chwały ołtarzy – oprócz wspomnianych dwóch braci, także Piotr, biskup Sebasty, i Makryna, która po śmierci swego narzeczonego pomagała w wychowaniu młodszego rodzeństwa, a potem założyła zakon żeński.

Ich dom, urządzony na wzór Świętej Rodziny, służył przez stulecia za wzór chrześcijańskiego wychowania i jeszcze w XX wieku pisano o nim rozprawy pedagogiczne. Sam św. Bazyli zostawił mowę Ad aduscentes, czyli o pożytkach z czytania pism pogańskich przez młodzież – ideał owego kapadockiego Betlejem opierał się bowiem na sumie ludzkiej mądrości, zawartej w spuściźnie myśli klasycznej, i wiedzy objawionej i strzeżonej przez Kościół Jezusa Chrystusa.

Grzegorz, późniejszy biskup Nyssy, przyszedł na świat w Cezarei Kapadockiej (obecnie Kayseri w Turcji), która stanowiła wtenczas ważny ośrodek gospodarczy cesarstwa i jedną z najważniejszych stolic biskupich. Otrzymał staranne wykształcenie retoryczne i początkowo obrał dla siebie stan małżeński. Po przedwczesnej śmierci żony wstąpił jednak do klasztoru w Poncie prowadzonego przez jego brata Bazylego.

Na początku lat siedemdziesiątych IV wieku został powołany na urząd biskupa Nyssy, który pełnił przez niespełna dziesięć lat. Został odwołany z powodu fałszywego zarzutu o sprzeniewierzenia majątku kościelnego. Po wyjaśnieniu sprawy przyjął urząd biskupa Sebasty (w roku 380). Jako książę Kościoła stanął w szranki do walki o prawowierność, której bronił między innymi na soborze w Konstantynopolu (381), który nazywa go filarem Kościoła. Po wygłoszeniu przez Grzegorza przenikliwej mowy teologicznej o Duchu Świętym ojcowie soborowi przyjęli naukę o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca i Syna. Wtedy do Credo nicejskiego dodano słynne Filioque, które miało stać się kamieniem obrazy dla odstępców wschodnich.

Równocześnie biskup Grzegorz słynął jako człowiek miłujący pokój i okazujący miłosierdzie wszystkim uciekającym się pod jego opiekę. Takim utrwaliła go pamięć ludu jego diecezji. W jego pismach odnajdziemy nie tylko głębokie analizy teologiczne, ale także piękny wykład katolickiej antropologii. Z taką na przykład apostrofą zwracał się on do stworzonej przez Boga duszy ludzkiej: „Nie niebo uczynione zostało na obraz Boga, nie księżyc, nie słońce, nie piękno gwiazd, żadna inna z rzeczy, które jawią się w stworzeniu. Tylko ty uczyniona zostałaś na obraz natury, przerastającej wszelki rozum, podobieństwo niezniszczalnego piękna, ślad prawdziwej boskości, schronienie błogosławionego żywota, obraz prawdziwej światłości, patrząc na którą, stajesz się tym, kim jest On, albowiem za pośrednictwem odbitego promienia pochodzącego z twej czystości, naśladujesz Tego, który świeci w tobie. Nic, co istnieje, nie jest tak wielkie, aby się równać z twoją wielkością”.

Streszczając dorobek św. Grzegorza z Nyssy Ojciec Święty Benedykt XVI powiedział: „Celem człowieka jest więc kontemplowanie Boga. Tylko w ten sposób może on znaleźć swe zaspokojenie. Aby w jakiś sposób osiągnąć wcześniej ten cel już w tym życiu, musi on nieustannie dążyć do życia duchowego, życia w dialogu z Bogiem. Innymi słowy – i to jest najważniejsza nauka, jaką pozostawił nam św. Grzegorz z Nyssy – pełna realizacja człowieka polega na świętości, w życiu przeżywanym w spotkaniu z Bogiem, które staje się w ten sposób jaśniejące także dla innych, także dla świata” (katecheza z sierpnia 2007 roku).

11 stycznia: Św. Teodozy z Kapadocji




(424 – 529)

Teodozy (albo Teodozjusz) pochodził z Kapadocji. Wychował się w pobożnej katolickiej rodzinie, ale wcześnie został osierocony. Pomimo zaledwie trzynastego roku życia podjął decyzję o wstąpieniu w ślady Zbawiciela. Pouczony przykładem ewangelicznego młodzieńca, sprzedał cały majątek, pieniądze rozdał ubogim i wyruszył do Ziemi Świętej, poszukiwać śladów życia Chrystusa Pana.

Po drodze napotkał św. Szymona Słupnika (Symeon Stylita) – znanego eremitę mieszkającego na słupie. Przepowiedział on wielką przyszłość zapalonemu pragnieniem świętości chłopcu, mówiąc, iż zostanie on „pasterzem stada duchowego”. Pielgrzym pokłonił się miejscom, w których nauczał, kochał i cierpiał Pan Jezus, a następnie zamieszkał w jaskini wśród wzgórz Pustyni Judzkiej.

W niedługim czasie sąsiednie jaskinie zaroiły się od uczniów spragnionych świętości, Teodozy nie czuł się wszakże gotowy do przewodzenia innym, skoro nie zwyciężył całkiem własnej grzesznej natury. Podobnie jak wielu innych pustelników, uciekł od zgiełku naśladowców i ćwiczył się nadal na drodze umartwienia i cnoty. Dopiero po jakimś czasie zgodził się zostać duchowym przywódcą i założył klasztor w miejscowości Kathismus niedaleko Betlejem, gdzie rozwinęło się z czasem znaczące centrum życia monastycznego.

Ów pierwszy monaster w Palestynie zaczął gromadzić mnichów różnych narodowości – Palestyńczyków, Greków, Syryjczyków i Ormian – dla których kapłani odprawiali nabożeństwa w językach narodowych. Trudnili się oni również działalnością dobroczynną. Staraniem św. Teodozego powstał szpital, przytułek dla starców, a nawet placówka dla chorych umysłowo.

Miłosierdzie świątobliwego opata kruszyło Serce Boże, skłaniając je do czynienia cudów. Pewnego razu zapanował głód w okolicy i pod monasterem zgromadziła się rzesza ubogich, proszących o strawę. Teodozjusz wpuścił ich za bramę mimo narzekań współbraci, iż dla tak wielkiego tłumu nie starczy jedzenia. Kiedy jednak głodni, w których Święty widział oblicze Chrystusa, weszli za mury, okazało się, iż piekarnia klasztorna pełna była świeżych bochenków chleba.

W roku 493 Teodozy został mianowany cenobiarchą (od greckiego koinobion – życie we wspólnocie), czyli przełożonym wszystkich wspólnot klasztornych. Zaprzyjaźnił się z innym wielkim zakonnikiem działającym w owych stronach, mianowicie ze św. Sabą Jerozolimskim. Obaj stali się dzielnymi zapaśnikami w walce z szerzącą się herezją monofizycką, którą popierał sam cesarz Anastazy. Dzięki tym dwóm świętym i kierowanym przez nich wspólnotom prawdziwy Kościół w Ziemi Świętej przetrwał groźną nawałę herezji.

Teodozjusz został wygnany w roku 513, powrócił zaś dopiero po objęciu tronu przez Justyniana Wielkiego w roku 527. Nie zmarniał przez ten czas ewangeliczny posiew Świętego, który powróciwszy na stanowisko przełożonego wszystkich mnichów wschodnich, kontynuował swą niezmordowaną pracę aż do sędziwego wieku 105 lat. Pełen zasług odszedł do Pana i został pochowany w tak zwanej grocie Trzech Króli.

Żywot Teodozego Cenobiarchy spisał jego uczeń Teodor, przyszły biskup Petry. Katolicka wspólnota w Kathismus przetrwała zaś do XV wieku, zajęta wówczas przez Beduinów, a następnie przez schizmatyków na początku XIX wieku.




12 stycznia: Św. Tatiana z Rzymu




(ok. 200 – ok. 225)

Istnieją kontrowersje na temat tożsamości męczennicy rzymskiej z III wieku, ponieważ pierwszy zachowany żywot pochodzi z VII wieku i jest bardzo podobny do żywotów innych niewiast umęczonych za wiarę. Imię Świętej jest żeńskim odpowiednikiem imienia Tacjan (Tatianus) i występuje zasadniczo w dwóch odmianach – Tacjana i Tatiana. W Rosji odbiera cześć jako patronka studentów. Przedstawiana jest jako kobieta w białej chuście opadającej na ramiona, spod której widać długie blond włosy, skąd można wnosić, iż oprócz cnoty, jaką z łaską Bożą wypracowała, została również obdarzona przyrodzoną urodą.

Pochodziła z zamożnej arystokratycznej rodziny. Jej ojciec pełnił urząd konsula w Rzymie. Wychował córkę w wierze chrześcijańskiej, której sam był wyznawcą – jednakże ze względu na zajmowane stanowisko fakt ten pozostawał w ukryciu. Tatiana przejęła się duchem wiary i, jak czytamy w jej żywocie, „znienawidziła bogactwo, umiłowawszy tylko to, co znajdowało się w niebiosach”.

Dostrzeżono jej wiarę i inne cnoty i dlatego – jako celibatariuszka – została mianowana diakonisą. Powołanie to, nieznane już w późniejszym Kościele, obejmowało obowiązki związane z przygotowaniem kobiet do chrztu, dbaniem o porządek w domu Bożym i posługą miłosierdzia. Córka konsula nawiedzała chorych, wspomagała ubogich i krzepiła na duchu uwięzionych za wiarę, Kościół zaś budowała swą codzienną wytrwałą modlitwą.

Za panowania Aleksandra Sewera nastąpiły kolejne prześladowania chrześcijan, w Rzymie prowadzone przez namiestnika cesarskiego. Siepacze pogańskiego rządu wkroczyli do świątyni, w której akurat odprawiano nabożeństwo i pojmali te osoby, które 
mogły przynieść największą szkodę starej wierze – urzędnika publicznego i jego słynącą ze świątobliwości córkę. Ojciec, który ukrywał dotąd swe wyznanie, wobec ostatecznej próby okazał wierność Chrystusowi i oddał za Niego życie.

W różnych wersjach istnieje legenda na temat umęczenia św. Tatiany. Miały się wówczas wydarzyć co najmniej cztery cuda. Najpierw wskutek nagłego trzęsienia ziemi legła w gruzach świątynia Apolla, gdzie zmuszano męczenników do złożenia ofiary bałwanom pogańskim, następnie oprawcy odmienieni w jednej chwili padli do stóp niewiasty, potem to samo uczyniły lwy na arenie, a w międzyczasie piorun zniszczył jeszcze jedną świątynię – bogini Diany. Wyczerpawszy wszystkie pomysły na umęczenie dwójki chrześcijan, ścięto ich mieczem.

13 stycznia: Św. Hilary z Poitiers



(ok. 315 – 367)

Św. Hilary, biskup Poitiers, zyskał przydomek Atanazego Zachodu i miano obrońcy Galii, ponieważ w czasach zawieruchy ariańskiej w IV wieku podobnie jak św. Atanazy Aleksandryjski 
bronił trzody Pańskiej przed jadem błędu występując mężnie i skutecznie przeciwko niebezpiecznej herezji, negującej bóstwo Chrystusa Pana. Bywa też nazywany eloquentie latine Rhodanae – Rodanem łacińskiej elokwencji – co wyjaśnia abp Ignacy Hołowiński, autor książki Mistrzowie słowa: „Umysł jego, wiele obejmujący, żywy i ognisty, ma coś w sobie gwałtownego w polemice; stąd jego wymowę porównano do Rodanu, kiedy w silnym pędzie zrywa wszelką zaporę”.

Urodził się w miejscowości Pictavium (późniejsze Poitiers) w znakomitej galijskiej rodzinie arystokratycznej. Zdobył klasyczne wykształcenie, ucząc się retoryki i filozofii oraz poznając literaturę starożytną. Wzorem wymowy był dla niego wybitny retor Kwintylian. Poszukując prawdy w księgach i w niepisanej mądrości systemów filozoficznych (przez jakiś czas należał do szkoły neoplatoników) oraz religijnych. Nareszcie gdy sięgnął do świętej Ewangelii Jezusa Chrystusa 
 odnalazł upragnioną drogocenną perłę.

Najbardziej do jego nawrócenia przyczyniła się lektura Ewangelii według św. Mateusza, do której później napisał obszerny komentarz (Commentarius in Evangelium Matthaei). W wieku trzydziestu lat przyjął chrzest wraz z żoną i córką Abrą, wyniesioną potem na ołtarze. Wsławił się w miejscowej wspólnocie chrześcijan do tego stopnia, iż w roku 350 został ogoszony przez aklamację biskupem Pictavium. Przyjął ów zaszczyt i postanowił wraz z żoną żyć w czystości.

Hilary nie przestawał przypominać, iż ten, który stworzył i odkupił świat, jest, jak mówi św. Jan, samą Miłością: „Bóg nie potrafi być niczym innym jak tylko miłością, nie potrafi być nikim innym jak Ojcem, jest nim w całej pełni. Słowo to wyklucza wszelki kompromis, w którym Bóg byłby ojcem tylko w niektórych aspektach, a w innych nie” – pisał w traktacie o Trójcy Świętej (De Trinitate libri XII).

Prawowierny biskup był jednak świadom, iż miłosierny Bóg jest jednocześnie Sędzią sprawiedliwym, który brzydzi się wszelkim fałszem, a szczególnie przeinaczaniem Jego świętej nauki. Pisał polemiki przeciwko arianom, a nawet przeciwko popierającemu sektę Ariusza cesarzowi Konstancjuszowi. W swej działalności kierował się następującą zasadą: „Wdzięczne jest imię pokoju i piękna jedność myśli, ale tylko przy prawdzie Ewangelii Chrystusa”. Pouczenie to nabiera szczególnego sensu dzisiaj, gdy wielu zwolenników dialogu międzyreligijnego w imię naiwnie pojętego braterstwa z innowiercami zapomina o prawdzie objawionej, której wyłącznym powiernikiem jest Kościół katolicki i jego namiestnik 
– Biskup Rzymu.

W roku 355 Opatrzność dopuściła, aby pasterz okazał swą wierność czynem. Na zbójeckim synodzie w Mediolanie cesarz nakazał wszystkim biskupom potępić św. Atanazego Wielkiego, który bronił ortodoksji na Wschodzie. Wielu odmówiło, w tym również św. Hilary. Wskutek tego inny synod ariański – w miejscowości Beziers w roku 356 – skazał na wygnanie Hilarego wraz z biskupem Tuluzy św. Rodaniuszem.

Przez kilka lat tułaczki święty hierarcha nie tylko nie ugiął karku przed naciskiem heretyków wspieranzch potęgą imperatora, ale znalazł siłę i sposobność, by krzepić ducha swych wiernych poprzez listy pasterskie. Przebywając w mocno zarianizowanej Frygii, napisał słynne dzieło De Trinitate, w którym między innymi dowodzi bóstwa Pana Jezusa na podstawie ksiąg Starego i Nowego Testamentu.

Po powrocie z wygnania na początku lat sześćdziesiątych św. Hilary zwołał synod do Paryża, na którym zatwierdzono dekrety Świętego Soboru Nicejskiego i potępiono błędy ariańskie. O sposobie, w jaki Hilary przyczynił się do zachowania wiary w Galii mówił Ojciec Święty Benedykt XVI w swej katechezie (10 października 2007): „Niektórzy dawni autorzy uważają, że ten antyariański zwrot episkopatu Galii był w dużej mierze zasługą męstwa i łagodnego usposobienia biskupa Poitiers. Był to właśnie jego dar: połączenie siły w wierze i łagodności w stosunkach międzyludzkich”.

Przez całe życie związany z rodzinnym miastem, zasłużył się wszakże dla Kościoła Powszechnego na szerszą skalę, docierając rozgłosem swych nauk w różne zakątki imperium i utrzymując kontakty z innymi wybitnymi postaciami, jak chociażby św. Marcin z Tours, któremu udzielił chrztu i był jego kierownikiem duchowym. Zmarł w Poitiers i został pochowany w jednym z tamtejszych kościołów, przemianowanym potem na świątynię pod jego wezwaniem. Większość relikwii uległa zniszczeniu podczas barbarzyńskich zamieszek wywołanych przez sektę hugenotów, zaś część z nich zachowała się w paryskim Saint-Denis i w kościele św. Jerzego w Le Puy, skąd pod koniec XVII wieku trafiły z powrotem do Poitiers. W 1851 roku papież bł. Pius IX ogłosił św. Hilarego doktorem Kościoła.




14 stycznia: Św. Feliks z Noli



(zm. 255)

Życie św. Feliksa znamy dzięki relacji żyjącego w IV wieku biskupa tamtejszej diecezji – św. Paulina, który z kolei korzystał z przechowanych tradycji ustnych. Ów dzielny wyznawca z III wieku pochodził z rodziny syryjskiej – jego ojciec Hermiasz był oficerem cesarskim – ale urodził się w miejscowości Noli niedaleko Neapolu.

Został wcześnie osierocony, a że był już przekonany o chęci oddania Bogu wszystkiego, co posiada, nie zwlekał z wstąpieniem w ślady ubogiego Boga-Człowieka. Sprzedał cały odziedziczony majątek, pieniądze rozdał potrzebującym i przyjął święcenia kapłańskie z rąk miejscowego biskupa Maksyma. W roku 250 cesarz Decjusz wszczął krwawe prześladowania chrześcijan, wówczas Feliks nakłonił sędziwego hierarchę do opuszczenia miasta i schronienia się w jaskini. Starzec chciał oddać życie za Chrystusa, ale uległ pod namową młodszego brata w kapłaństwie. Jego imię również zostało zapisane do Martyrologium rzymskiego.

Po opuszczeniu stolicy przez Maksyma św. Feliks objął jego obowiązki – można więc rzec, iż został poniekąd biskupem mimo woli, choć nigdy nie przyjął sakry. Kiedy oprawcy przyszli pojmać hierarchę, w jego siedzibie zastali skromnego kapłana oczekującego sposobności do wyznania wiary w Jezusa Chrystusa w obliczu pogańskich prześladowców. Święty został uwięziony, dotkliwie pobity i wtrącony do więzienia.

Spodobało się jednak Panu Bogu, aby jego sługa był na wolności. Podobnie jak niegdyś św. Piotr, tak teraz św. Feliks został przez anioła uwolniony z celi i zbiegł niepostrzeżenie. Udał się od razu do miejsca odosobnienia biskupa Maksyma. Zastał staruszka prawie umierającego z powodu ciężkich warunków, posilił go i zaniósł na własnych ramionach do jednej z pobożnych niewiast zamieszkujących w mieście.

Sam ukrywał się przez jakiś czas, lecz nie mógł długo pozostawać w bezczynności. Wkrótce zaczął wychodzić z domu, w którym udzielono mu schronienia, by towarzyszyć ludowi w ciężkich chwilach prześladowania. Rozpoznano go i prawie ujęto, ale udało mu się zbiec. Tym razem schronił się w wyschłej studni, gdzie pewna chrześcijanka przynosiła mu pożywienie. Przebywał tam pół roku, po czym powrócił do miasta, witany owacyjnie przez ludność.

Po śmierci Maksyma ofiarowywano Feliksowi godność biskupa, lecz nie przyjął jej, aby do końca życia pozostać prostym kapłanem. Wydzierżawił nawet trochę ziemi i utrzymywał się z pracy własnych rąk. Tak żyjąc, świątobliwy Feliks z Noli narodził się dla Nieba w roku 255 i odbiera cześć Wyznawcy, czyli jednego z tych, którzy wprawdzie nie oddali życia za Chrystusa, ale podczas tortur śmiało głosili chwałę Jego imienia.




15 stycznia: Św. Paweł z Teb


Francisco Collantes (XVII w.)


(ok. 228 – ok. 341)

Zapewne każdy w Polsce słyszał o założonym na Węgrzech, a zdominowanym liczebnie przez polskich duchownych zakonie paulinów. Mniej zaś głośna niż sam zakon jest historia św. Pawła z Teb, który użyczył mu pośrednio swego imienia. Ów długowieczny święty starzec przebywał na tym łez padole przez ponad jedenaście dekad od III do IV wieku, a żywot jego spisał św. Hieronim na podstawie przekazów św. Antoniego Wielkiego i jego uczniów. Nazywany jest pierwszym pustelnikiem, ponieważ jest pierwszym, którego imię zachowało się w Tradycji.

Paweł pochodził z zamożnej rodziny arystokratycznej zamieszkałej w Dolnych Tebach. Opatrzność, która wyposażyła go hojnie dobrami materialnymi, z sobie wiadomego powodu poskąpiła wszakże dni życia jego rodzicom, którzy zmarli, gdy chłopiec miał piętnaście lat. Tragedia rodzinna zbiegła się kilka lat później z dramatem tysięcy chrześcijan, prześladowanych przez cesarza Decjusza. Młodzian był zmuszony, zostawiwszy majątek, uchodzić w góry, by skryć się w jaskini. Na miejscu tak rozsmakował się w życiu odosobnionym, iż postanowił nie wracać już do gwaru świata. Choć był wykształcony, władał biegle greką i łaciną 
 obrał żywot najmniejszego sługi Bożego, ukrytego przed światem w mrokach skał.

Żywot św. Pawła tebańskiego jest zobrazowaniem słów Pana Jezusa o ptakach niebieskich odzianych i żywionych przez Boga lepiej niż sam Salomon. Gdy bowiem wyjadł on wszystko, co natura rodziła w okolicy jego pustelni, Pan posłał kruka, który co dzień przynosił Świętemu pół bochenka chleba. Drugi najsłynniejszy pustelnik tamtych czasów, św. Antoni Wielki, który u schyłku życia Pawłowego gościł w jego eremie, przekazał opowieść o tym, jak po jego przybyciu kruk przyniósł wyjątkowo cały bochenek.

Niezwykły gospodarz oznajmił swemu gościowi, iż zbliża się godzina jego śmierci. Posłał go po płaszcz, aby ten mógł okryć jego zmarłe ciało – gdy zaś wrócił, Paweł oddał już ducha Panu Bogu. Antoni był zafrasowany, ponieważ nie miał żadnego narzędzia do wykopania grobu, lecz i tym razem Pan Bóg nie opuścił tego, który położył w Nim całe zaufanie. Nadbiegły dwa lwy, które wykopały dół w ziemi dla złożenia doczesnych szczątków świątobliwego stutrzynastoletniego starca. Później na tym miejscu cesarz Justynian wystawił świątynię ku czci Świętego.



Święci pustelnicy: Antoni i Paweł


Giovanni Gerolamo Savoldo (ok. 1515)


Diego Velázquez, Św. Antoni Wielki i św. Paweł Anachoreta (1635-8)


Mattia Preti (ok. 1656-60)