3/22/2013

11 listopada: Św. Marcin z Tours


"Żołnierz biskupem"

316/317 – 8 listopada 397

Imię Marcin pochodzi od rzymskiego boga wojny Marsa (Martinus, czyli należący do Marsa). Imię to nadał mu ojciec, żołnierz rzymski, a potem trybun plebejski (tribunus plebis – urząd popularnie zwany trybunem ludowym) i rzeczywiście Marcin początkowo wstąpił w ślady ojca, rozpoczynając karierę w legionach. Tradycja wschodnia nazywa go Marcinem Miłościwym, co z kolei podkreśla drugą część jego życiorysu, kiedy to – po odejściu z wojska – wstąpił na drogę duchowną. Święty jest wprawdzie też patronem żołnierzy, ale sławę zyskał głównie jako biskup i dobrodziej wiernych.

Urodził się w Panonii, a konkretniej w części pokrywającej się obecnie z terenami Węgier. Dzieckiem będąc, przeniósł się z rodzicami do miejscowości Ticinum (Pawia) w Italii. Tam poznał chrześcijan i zachęcony ich przykładem został katechumenem w wieku lat dziesięciu. Ojciec, dobrze sytuowany poganin, nie był przychylny preferencjom religijnym swego syna i nie zezwolił na chrzest.

Marcin wstąpił do legionów i w roku 338 został wraz ze swym garnizonem przeniesiony do Amiens w Galii. Z tego okresu pochodzi pierwsze odnotowane zdarzenie stanowiące część jego dziejów jako świętego oddanego sprawie ubogich. Otóż jadącego na koniu żołnierza zatrzymał pewien nędzarz niemający czym odziać się w chłodniejszą porę. Martinus zdjął z siebie płaszcz żołnierski, rozdarł na pół i jedną część podał żebrakowi. Następnie we śnie ukazał mu się Chrystus Pan mówiący do aniołów: „Patrzcie, jak mnie Marcin, katechumen, przyodział”.

Chrzest święty – zgodnie z ówczesnym obyczajem, wedle którego przyjmowano znamię Wiary w dzień pamiątki Zmartwychwstania Pańskiego – przyjął on na Wielkanoc 339 roku. Uśmiercił w sobie starego człowieka i zmartwychwstał duchowo do nowego życia z Chrystusem. Wtedy też postanowił wystąpić z wojska. Nie było to jednak wynikiem postawy katolickiej jako takiej – jak insynuuje współcześnie pacyfistyczna propaganda – lecz raczej pokojowego usposobienia samego Świętego, który zasłynął później z wielkiego miłosierdzia dla wszelkiego rodzaju przestępców, a więc skazańców i heretyków.

Sam Kościół natomiast nigdy nie głosił pacyfizmu, wręcz przeciwnie – jako królestwo bojowe (określenie świętego Augustyna), walczące przede wszystkim orężem duchowym – nie uchylał się od zaakceptowania godziwej służby wojskowej nawet na rzecz pogańskiego Rzymu, zgodnie z przeświadczeniem, iż każda władza pochodzi od Boga i każda władza została przez Boga wyposażona w miecz świecki do karania występków (pisze o tym święty Paweł w liście do Rzymian, XIII, 1-4), w późniejszych zaś wiekach sam Kościół inspirował najchlubniejsze w dziejach ludzkości zwyczaje rycerskie i patronował najwspanialszym zwycięstwom militarnym nad nieprzyjaciółmi Boga prawdziwego.

W każdym razie w roku 356 Marcin opuścił armię i udał się do domu, gdzie udało mu się nawrócić rodziców na wiarę Chrystusową. Następnie wyruszył do Poitiers, dowiedział się bowiem o sławie świętego biskupa Hilarego, którego poprosił o kierownictwo duchowe. Od tego momentu bardzo szybko postąpił na drodze świętości, którą rozpoczął jako pustelnik w Ligugé. Był to początek późniejszej działalności na rzecz rozwinięcia fundacji klasztornych na terenie Francji, dlatego też święty Marcin bywa nazywany ojcem życia zakonnego we Francji.

W 371 roku zmarł biskup Tours, a duchowieństwo i lud, którzy słyszeli o świątobliwym pustelniku, drogą aklamacji uczynili go biskupem. Wiedząc jednak o jego skromności, musieli użyć podstępu i ściągnąwszy go do miasta, siłą przyprowadzili do katedry, gdzie ogłoszono jego wybór na hierarchę Kościoła. Święty poddał się temu zrządzeniu, przyjął święcenia kapłańskie i został konsekrowany na biskupa.

Pan Bóg od razu nagrodził jego posłuszeństwo, z okresu bowiem biskupiego w jego życiu pochodzi mnóstwo świadectw o cudach, jakie czynił. Biskup Marcin, który zachował pustelniczą surowość życia, uzdrawiał chorych, wypędzał złe duchy i litował się nad ubogimi. Pewnego razu napadł go złoczyńca podczas drogi przez las i już trzymał miecz wymierzony w pierś Świętego, gdy nagle padł na wznak, powalony nadprzyrodzoną mocą, bez żadnej reakcji ze strony ofiary. Marcin okazał miłosierdzie przestraszonemu napastnikowi, czym zjednał jego serce dla miłosiernego Boga.

O ile był surowy dla siebie, a łagodny dla bliźnich, o tyle pozostawał bezwzględnym przeciwnikiem bałwochwalczych pogańskich kultów, które wciąż więziły dusze i umysły ludów imperium rzymskiego. Burzył pogańskie ołtarze, wycinał święte gaje, a ludności przekazywał łaskę wysłużoną przez bolesną Mękę i krzyżową śmierć Zbawiciela. Swoją postawą zjednał sobie miłość wszystkich wiernych, którzy prawdziwie odnaleźli w nim ojca i przyjaciela – nie przyjmował bowiem wiernych w pałacu biskupim, lecz osobiście wizytował kolejne ziemie i bywał w domach swych diecezjan, towarzysząc im w trudach codziennego życia prowadząc do Boga.

Do końca życia pozostawał aktywny, zaś ostatnią misją, jaką odbył, był wyjazd do miejscowości Candes, gdzie rozgorzał spór między duchowieństwem i wiernymi. Pogodziwszy obie strony, powrócił do stolicy swej diecezji i tam zmożony chorobą, doszedłszy osiemdziesiątego roku życia, rozpoczął swą ostatnią walkę. Bólom choroby towarzyszyła walka ze złym duchem, nękającym Świętego w ostatnich dniach. Zachowała się jego wypowiedź do posłannika ciemności, który nie odstępował od łoża śmierci, czyhając na najdrobniejsze potknięcie duchowe sługi Bożego: „Cóż tu robisz? Nie znajdziesz we mnie niczego, przeklęte stworzenie, co by należało do ciebie. Miłosierdzie Boże przyjmie mnie na łono Abrahama”.

Dzień jego śmierci – 8 listopada – był więc zarazem dniem tryumfu nad nieprzyjacielem zbawienia. Pogrzeb odbył się 11 listopada i wziął w nim udział wielotysięczny tłum wiernych duchownych i świeckich. Świętego otoczono w całym świecie chrześcijańskim wielkim kultem – został on patronem Francji i różnych zawodów, a na całym świecie powstało mnóstwo kościołów pod jego wezwaniem (siedem w samym Rzymie). Merowingowie i Karolingowie przechowali między innymi relikwie jego płaszcza biskupiego, czyli cappa, a w zdrobnieniu capella. Przechowywali je w kaplicy, skąd zrodziła się nazwa chapelle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz