3/22/2013

8 listopada: Św. Gotfryd z Amiens, biskup


ok. 1065 - 1115

Francuski święty urodził się w miejscowości Moulincourt, należącej do diecezji Soissons, której biskupem był jego wuj Gotfryd. Po nim właśnie otrzymał imię na chrzcie świętym. Był synem możnej rodziny, dzięki czemu mógł bez przeszkód materialnych i społecznych kształcić się i postępować na drodze duchownej, na którą trafił z powołania, a nie z innych względów, jakie czasem przyświecały i przyświecają podobnym wyborom.

Jako dziecko dotkliwie przeżył śmierć matki i już wtedy zdecydował, że będzie służył Bogu przez wszystkie swoje dni. Ojciec nie był przeciwny temu postanowieniu, owszem sam nawet wstąpił do zakonu po śmierci ukochanej żony. Chłopiec zaś, ukończywszy szkołę przy klasztorze Benedyktynów w Mont-Saint-Quentin niedaleko Péronne, został benedyktynem.

W roku 1096 został opatem konwentu w Nogent-sous-Concy, który podniósł z ruiny zarówno pod względem stanu materialnego, jak i kondycji duchowej, pomnażając liczbę braci, których w dniu objęcia przez niego zarządu było zaledwie sześciu i dwóch nowicjuszy. Ze względu na uzdolnienia i dobre pochodzenie ofiarowano mu biskupstwo w Saint-Remy, a następnie arcybiskupstwo w Reims. Odmówił obu tych zaszczytów, kontentując się niższą pozycją, a wobec nalegań odpowiadał żartobliwie: „Boże chroń mnie przed porzuceniem biednej narzeczonej na rzecz zamożnej!”.

W końcu jednak nie mógł odmówić przyjęcia zarządu nad diecezją, gdyż hierarchowie zebrani na zwołanym przez króla Filipa I synodzie w Troyes (w 1104 roku) mianowali go biskupem Amiens. Udał się na miejsce boso, ubrany w wór pokutny i tam przyjął stolicę biskupią. Przystąpił od razu do wdrażania tak zwanych reform gregoriańskich, zainicjowanych przez świętego papieża Hildebranda wywodzącego się ze sławnego opactwa w Cluny.

Zwalczał symonię, czyli świętokupstwo oraz nikolaityzm – nieprawe związki księży. Pewnego razu swej niezłomnej walki omal nie przepłacił życiem, gdy piętnował publicznie związek jednego z księży z możną arystokratką. Dumna pani przysłała biskupowi zatrute wino, lecz zrządzenie Opatrzności uratowało go od przedwczesnego zgonu. Otóż zdarzyło się, iż pies przewrócił dzbanek ze śmiercionośnym trunkiem i wypiwszy trochę, zdechł, skąd Święty mógł poznać bezecny podstęp.

Gotfryd już jako opat był kochany przez lud, ponieważ założył i prowadził szpital i przytułek dla ubogich. Uwrażliwiło go to na nędzę ludzką, czego konkretnym wyrazem była obrona praw mieszczaństwa i chłopstwa przed nadużyciami panów. Codziennie – a nie co jakiś czas, jak to było w zwyczaju u wyjątkowo pobożnych a zamożnych osób – przyjmował trzynastu ubogich mieszczan i obmywał im nogi. Jak szczera musiała być jego świętość, skoro czyniąc to tak regularnie, nie popadł w pretensjonalność owego gestu!

Co było źródłem tej zadziwiającej siły Świętego? Na to pytanie odpowiada ksiądz Władysław Hozakowski, autor przedwojennych Żywotów Świętych Pańskich, charakteryzując duchową sylwetkę biskupa Amiens: „Słynął bowiem Gotfryd ze swej cnoty. Panował nad poruszeniami ciała, panował nad swym duchem; unikał wszelkich niepotrzebnych rozmów, unikał każdego rozproszenia. Oczy miał zawsze spuszczone, aby wzrokiem nie przeszkadzać wewnętrznemu skupieniu ducha. Zadowalał się najskromniejszą strawą. Kiedy razu pewnego przyniesiono mu pożywienie wykwintniejsze, nie przyjął go, mówiąc, że ciało zmysłowe się buntuje, skoro mu się dogadza”.

Nietrudno się domyślić, iż nieprzejednana postawa moralna świętego pasterza przysporzyła mu większą ilość wrogów. Dodatkowo na terenie jego diecezji narastał konflikt między szlachtą i bogatym mieszczaństwem, który w końcu doprowadził do wojny domowej. Wobec zamieszek i nieokiełznanego gniewu jednych przeciw drugim, widząc, iż jego starania o pokój są bezskuteczne, postanowił oddalić się i wieść – tak jak zamierzał od początku swej duchownej drogi – życie odosobnione. Nie uczynił tego bynajmniej przez lekceważenie swych obowiązków, lecz przeciwnie – świadom, iż usilna modlitwa płynąca ze szczerego serca i połączona z pokutą może zdziałać więcej niż największe czyny, usunął się do pustelni w Wielkiej Kartuzji, by tam modlić się o zbawienie powierzonych mu dusz.

Ponownie wezwany przez zgromadzenie biskupów poddał się wszakże posłusznie ich woli. Wziął jeszcze udział w synodzie w Châlons, lecz wracając do stolicy swej diecezji, wyczerpany trudami pasterskiej posługi i moralnymi cierpieniami zapadł poważnie na zdrowiu. Zatrzymał się w opactwie św. Kryspina w Soissons i tam pobożnie oddał ducha swemu Panu, któremu służył wiernie do ostatniej chwili życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz