12/17/2013

11 kwietnia: Św. Gemma Galgani



(12 marca 1878 – 11 kwietnia 1903)

Gemma Humberta Pia Galgani przyszła na świat w toskańskiej nadmorskiej miejscowości Camigliano w prowincji Lucca. Jej krótkie, bo zaledwie dwudziestopięcioletnie życie było, niczym życie św. Tereski od Dzieciątka Jezus 
 małą drogą krzyżową, jaką przeszła pośród licznych, a często zakrytych przed oczami świata cierpień. Jej imię nie okryło się taką sławą jak imię małej Świętej z Lisieux, choć była osobą szczególnie naznaczoną przez wpływ Pana Boga i mającą z Nim zupełnie osobliwy kontakt. W zadziwiająco młodym wieku odkryła wartość modlitwy – jako pięcioletnia dzieweczka uczestniczyła już w odmawianiu oficjum Najświętszej Maryi Panny. Jej kontakt z Bogiem był niezwykły, ponieważ od dziecka odbierała nadprzyrodzone znaki od Pana Boga – bezpośrednio, przy udziale jej wiernego Anioła Stróża lub przez wizje, w których w zachwyceniu spotykała Najświętszą Panienkę. Jej droga do świętości może zdawać się z jednej strony niepozorna, z drugiej pełna wydarzeń cudownych czy wręcz niewiarygodnych dla umysłów pozbawionych światła Wiary. Duch Święty Uświęciciel posługiwał się od początku bolesnymi dla dziewczynki zrządzeniami Opatrzności, aby oderwać ją od stworzeń, a oddać w ramiona miłującego Boga.

Pierwsze takie wydarzenie jest już związane z nadprzyrodzoną interwencją Boską. Otóż mała Gemma – odnotowująca później to zdarzenie z datą 26 maja 1885 – została uprzedzona podczas Mszy Świętej o mające wkrótce nastąpić śmierci jej ukochanej matki – upewniona, iż mama zostanie poprowadzona do Nieba, zgodziła się na cierpienie, które Bóg jej zesłał. Była dzieckiem niezwykle świadomym i odpowiedzialnym – przystępując w wieku siedmiu lat do pierwszej Komunii Świętej pisała do taty: „Mój drogi ojcze, jesteśmy w przededniu mojej pierwszej Komunii Świętej, dla mnie dnia nieskończonego szczęścia. Proszę cię o przebaczenie za troski, jakich ci przysporzyłam i proszę cię dziś wieczór, abyś o wszystkim zechciał zapomnieć”. Powzięła postanowienie, iż będzie odtąd z niegasnącą gorliwością czcić Pana Jezusa ukrytego w Przenajświętszym Sakramencie i nawiedzać Jego przybytki eucharystyczne. Poznała już wtedy przepaść, jaka dzieli rozkosze ziemskie i niewymowną duchową rozkosz zjednoczenia z samym Bogiem.

Jej losy układały się różnie, po śmierci matki mieszkała przez jakiś czas u ciotki, naukę zaś podjęła jako dziecko w Instytucie Oblatek Ducha Świętego w Lukce, zwanym też Instytutem św. Zyty. W roku 1897 zmarł jej ojciec. Gemma oprócz obojga rodziców straciła wówczas stałe źródło utrzymania i była zmuszona, przy pewnej pomocy osób bliskich, przejąć obowiązki rodzicielskie nad siedmiorgiem młodszego rodzeństwa. W różnych okresach swego niedługiego życia była święta Gemma dotknięta osamotnieniem, a nawet duchową ciemnością, którą Pan Bóg dotyka dusze szczególnie umiłowane, aby nauczyły się kochać Go niezależnie od pociech duchowych, jakie otrzymują. W okresie, gdy zajmowała się rodziną, znacznie podupadła na zdrowiu i została dotknięta, podobnie jak matka i jeden z braci, rozpowszechnioną wówczas gruźlicą. Od tej pory jej życie było naznaczone utrapieniami płynącymi również z tego źródła. Gruźlica przeniosła się na kręgosłup, a do tego Gemma zapadła na zapalenie nerek i była poddana bolesnym operacjom, podczas których ściskała krucyfiks – symbol bezgranicznej miłości Boga do człowieka, który matka bardzo wcześnie nauczyła ją kochać.

Już w wieku trzynastu lat Święta poczuła ogromny pociąg do zgłębiania tajemnic Męki Pańskiej. Szukała przede wszystkim Boga w życiu ukrytym, równocześnie zachowywała jak najlepsze stosunki z rówieśniczkami, przez które była lubiana i ceniona. Gdy Gemma wyrosła na piękną młodą kobietę, oświadczyło się jej dwóch młodzieńców – ona jednak była już pewna, iż droga małżeńskiego pożycia nie jest jej powołaniem.

8 czerwca 1899 roku nastąpiło swoiste ukoronowanie jej intymnej relacji z Boskim Oblubieńcem. W przeddzień uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa, Święta rozmyślając o męce Jezusowej poczuła niespotykany dotąd żal za grzechy własne i ludzkie oraz niezwykle silną świadomość cierpień, jakie Zbawiciel zniósł dla naszego odkupienia. Jej dusza została wówczas uniesiona w stan ekstazy i w nadprzyrodzonej wizji znalazła się w obliczu Niepokalanej Matki Boga, która, poleciwszy wzbudzić gorętszy jeszcze żal za grzechy, rzekła do niej: „Córko, w imię Jezusa masz odpuszczone grzechy. Jezus, mój Syn, bardzo cię ukochał i pragnie dać ci dowód swojej szczególnej łaski. Czy zechcesz okazać się jej godną? Ja ci będę Matką. Czy chcesz mi się okazać prawdziwą córką?” – gdy Gemma odpowiedziała, że tak – miłościwa Matka okryła ją swym płaszczem – ujrzała następnie otwarte rany Pana Jezusa, z których dobywały się płomienie dotykające jej rąk, nóg i serca. Gdy wizja dobiegła końca, Święta klęczała na podłodze odczuwając ból w miejscach dotkniętych ogniem – gdy je obejrzała, okazało się, iż dobywa się z nich krew. W takich okolicznościach młoda mistyczka została obdarzona przez Chrystusa Pana wyjątkowym darem Jego miłości – znakami Jego własnej męki, czyli stygmatami. Odnawiały się one co tydzień, zwykle w czwartek i utrzymywały krwawiące do godziny piętnastej w piątek.

Z powodu życiowych okoliczności i przedwczesnej śmierci święta Gemma nie zdążyła wstąpić do zakonu i prowadzić życia, o jakim marzyła. Widocznie dla Bożej Mądrości ważniejsza była jej wierność w codziennych cierpieniach i obowiązkach. Jak daleko było posunięte to święte posłuszeństwo, pokazuje sytuacja, gdy spowiednik polecił jej, aby nie przyjmowała więcej stygmatów – Święta uprosiła Pana Boga, aby zaprzestał takiego naznaczania jej ciała, współcierpiącego z Chrystusem – i rzeczywiście stygmaty ustały, pozostawiając jedynie blizny. Jednocześnie Gemma w swoim stosunku do Boga pozostawała zawsze pełna dziecięcej prostoty i bezpośredniości, podobnie jak św. Tereska.
W ostatnich paru latach życia jej duchowość znalazła ujście w opiece ojców pasjonistów ze zgromadzenia, którego celem była kontemplacja Męki Pańskiej. Tam też złożyła cztery śluby, pomimo iż nie prowadziła regularnego życia zakonnego. W dniu uroczystości Zesłania Ducha Świętego w roku 1902 zapadła w śmiertelną chorobę – był to początek ostatniego już odcinka jej ziemskiej drogi krzyżowej. Przez kilka miesięcy cierpiała bóle, aż odeszła do Pana, przyjąwszy święte sakramenty, w Wielką Sobotę roku 1903. Została beatyfikowana przez Piusa XI, kanonizowana zaś przed Sługę Bożego Piusa XII.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz