12/29/2013

2 lutego: Św. Katarzyna del Ricci



(23 kwietnia 1522  2 lutego 1590)

XVI-wieczna święta Alessandra Lucrezia Romola del Ricci, która z powodu nabożeństwa do św. Katarzyny sieneńskiej przyjęła w zakonie jej imię, przyszła na świat jako córka doży Wenecji, czyli naczelnika Republiki Weneckiej. Od dziecka zdradzała pragnienie życia konsekrowanego, wstąpieniu do klasztoru nie sprzyjały jednak okoliczności epoki, gdyż dużą ilość wspólnot ogarnęła choroba mierności duchowej, zaniedbań i nadużyć. Objawiło się to szczególnie w Wenecji, gdzie z powodów majątkowych (niekorzystne prawo dziedziczenia) część młodych panien była wysyłana do klasztorów, pomimo iż nie dawały nawet najmniejszych sygnałów Bożego wezwania.

Powołanie Aleksandry del Ricci rozwijało się w domu pod okiem ojca i dobrej macochy (matka osierociła Aleksandrę, gdy dziewczynka miała sześć lat), ale kiedy wyjawiła, że chce iść do zakonu, wszyscy bliscy byli zaniepokojeni, iż szukając świętości, znajdzie jedynie zawód i pokusę oziębłości. Dziewczę zostało wysłane na naukę do klasztoru benedyktynek w Monticelli, gdzie zachował się do dziś tak zwany krzyż św. Katarzyny – krucyfiks, pod którym Święta modliła się, kontemplując Mękę Pańską.

Ciężka choroba i cudowne odzyskanie zdrowia wpłynęły na decyzję ojca i młoda Aleksandra zaczęła szukać odpowiedniej dla siebie wspólnoty. W wieku dwunastu lat wstąpiła do dominikańskiego klasztoru św. Wincentego w toskańskiej miejscowości Prato i tam już została, po roku składając śluby i przyjmując imię Katarzyna.

Prędko postąpiła w cnotach i rozwinęła szczególny charyzmat mistycznego kontaktu z Bogiem. Od dziecka w życiu duchowym najbardziej pociągało ją rozpamiętywanie Męki Pańskiej. Już jako młoda kobieta otrzymała dar stygmatów, a wszystkie cierpienia Chrystusa odciskały się w jej duszy i na ciele, w postaci choćby ran po ciosach biczów. Zbawiciel dał jej odczuć łaskę mistycznych zaślubin poprzez pojawiającą się na jej palcu obrączkę, mówiąc przy tym: „Córko, otrzymujesz tę obrączkę jako obietnicę i na znak, że od tej pory, na zawsze, należysz do Mnie”.

Początkowo św. Katarzyna wiele wycierpiała ze strony swych współsióstr, które nie dowierzały jej opowieściom. Sytuacja zmieniła się dopiero, gdy komisja kardynalska przysłana przez papieża potwierdziła nadprzyrodzony charakter jej doświadczeń – tym bardziej, że za prawdziwością jej świadectwa przemawiał przykład jej osobistej świętości i coraz bardziej widoczne znamiona na ciele.

Wokół siostry Katarzyny zaczęło gromadzić 
się coraz więcej osób. Pewnego razu do klasztoru przyszła kobieta, która prosiła o uzdrowienie. Na furcie zapytała, czy to w tym miejscu mieszka owa święta stygmatyczka – Katarzyna zaś, która otworzyła jej drzwi, odrzekła, że nie – „nie ma tu świętych, święci są w niebie”, ale w końcu zgodziła się uzdrowić ją. Z czasem ciekawskich przybywało tak wiele i tak bardzo rozbijali uporządkowane życie wspólnoty, że Święta wraz z całym zakonem wznosiła modły, aby jej nadzwyczajne doświadczenia ustały. Tak też się stało.

Niemniej okres jej przeżyć mistycznych przyniósł obfite owoce w postaci liczebnego powiększenia klasztoru o osoby poszukujące doskonałości na wzór żyjącej w umartwieniu siostry Katarzyny. Okazała się w tym wspaniała moc Męki Pana Jezusa, która na krzyżu odkupiła grzeszną ludzkość, a teraz sprowadzała duchową i moralną odnowę do podupadłych członków Jego Mistycznego Ciała.

Około trzydziestego roku życia Święta została przełożoną zgromadzenia i urząd ten pełniła dożywotnio. Przez wiele lat prowadziła ożywioną korespondencję zarówno z możnymi tego świata, dla których była duchową przewodniczką, jak i z hierarchami Kościoła, którzy chętnie korzystali z jej rad. Przyjaźniła się ze św. Filipem Neri i korespondowała ze św. Karolem Boromeuszem oraz św. Magdaleną de Pazzi. Przebywszy długą chorobę, zmarła w roku 1590 i została pochowana w Prato. Klemens XII w roku 1732 ogłosił ją błogosławioną, zaś Benedykt XIV w roku 1746 zaliczył ją do grona świętych.



Płaskorzeźba z ołtarza w bazylice
pw. św. Wincentego i św. Katarzyny w Prato

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz