(ok. 1435-40 – 18 lipca 1482)
Ojciec Świętego był piekarzem w Lipnicy Murowanej niedaleko Bochni. Pomimo iż nie był bardzo zamożny, posłał syna na studia na wydziale nauk wyzwolonych Akademii Krakowskiej. Źródła informują, że opłacał on regularnie jeden grosz polski, czyli jedną czwartą wymaganej opłaty, ale za to nadrabiał pilnością w nauce i lotnością umysłu. W roku 1457 uzyskał tytuł bakałarza. Jeszcze kiedy był młodym żakiem, do Krakowa przybył na zaproszenie króla Kazimierza Jagiellończyka wybitny reformator zakonu franciszkańskiego, kontynuator dzieła św. Bernardyna ze Sieny – św. Jan Kapistran. Porywał on mieszkańców stolicy płomiennymi kazaniami i założył pod Wawelem klasztor obserwantów, zwanych u nas bernardynami.
Tam właśnie Szymon skierował swe kroki, gdy odkrył w sobie powołanie zakonne. Już na początku lat sześćdziesiątych przyjął święcenia kapłańskie i od razu został skierowany do Tarnowa, by objąć urząd gwardiana, czyli przełożonego tamtejszego konwentu. Wróciwszy po dwóch latach do Krakowa, otrzymał znacznie większe wyróżnienie, mianowicie został mianowany kaznodzieją katedralnym. Dotychczas ta godność była przyznawana jedynie ojcom dominikanom albo profesorom Akademii, ale talent krasomówczy ojca Szymona, którego homilie pełne były jasności i mądrości, a jednocześnie wygłaszane piękną łaciną, zrobił takie wrażenie na władzach kościelnych, że zdecydowały się na taką odmianę.
Święty otrzymał od Boga wielki dar życia ukrytego. Sam Bóg wie, jak wielu łask udzielił swemu słudze, odnajdującemu rozkosz w samotnym przebywaniu w klasztornej celi i oddawaniu się rozmaitym praktykom duchowym i pokutnym. Posiadał on dar rozeznawania sumień, dzięki któremu mógł rozpoznać, czy ktoś przychodzi do niego poruszony łaską, czy też ze zwykłej ciekawości. Przyszła raz do niego pewna dumna arystokratka, prosząc o spotkanie – gdy furtian oznajmił o tym ojcu Szymonowi, ten odmówił zejścia ze swej celi, a kiedy przychodząca z wizytą nalegała, że chce się wyspowiadać, zszedł, ale wyspowiadał ją przez zamknięte drzwi. Oburzona pani odeszła ze słowami: „Wielu magnatów za zaszczyt sobie poczytuje rozmowę ze mną, ten zaś ojciec nie chce ze mną mówić ani swej osoby ukazać”.
Szymon z Lipnicy, choć miłował zacisze swej celi na Stradomiu, kiedy wychodził do ludzi okazywał się kapłanem charyzmatycznym i pełnym fantazji. Ojciec Jan z Komorowa opisuje w swej kronice cudowne zdarzenie, jakie miało miejsce, gdy Święty rozsypał rozżarzone węgle po bruku i nakazał stąpać po nich bernardyńskim nowicjuszom. Pan Bóg zawiesił wówczas prawa natury i żaden z nich nie wyniósł najmniejszego obrażenia po tym gorącym „spacerze” – a wszystko po to, by dać młodym adeptom stanu zakonnego lekcję posłuszeństwa, tak nieodzownego w życiu, do którego się sposobili. Wyróżniał się również gorącym umiłowaniem najświętszego Imienia Jezusowego. Używał go tak często na kazaniach, wykrzykując trzykrotnie, że w końcu został postawiony przed sądem kościelnym za… nadużywanie imienia Pana Jezusa. Natchniony mówca wyszedł z procesu obronną ręką, a zawstydzeni sędziowie prosili go jeszcze o modlitwę.
Gorliwy asceta i kaznodzieja miał okazję dwukrotnie odbyć podróż do Italii. Po raz pierwszy w roku 1472 dla uczczenia relikwii św. Bernardyna sieneńskiego w Akwilei, drugim zaś razem został wytypowany do polskiej delegacji udającej się na kapitułę generalną zakonu zwołaną do Pawii w 1478. Po zakończeniu obrad Szymon udał się z pielgrzymką do Ziemi Świętej, skąd powrócił do Krakowa w roku 1478 i kontynuował swoje obowiązki. W roku 1482 wybuchła w Polsce epidemia dżumy (zwanej pestis furiosa), która pochłaniała dziennie w samym Krakowie kilkadziesiąt osób. Nietrudno się domyślić, że oddany sługa Boży nie chronił się wówczas w swej celi, lecz był w samym sercu wydarzeń, posługując najbardziej potrzebującym, aby nie odchodzili z tego świata nieposileni świętymi sakramentami przy ostatecznym starciu o swój wiekuisty los. Niosąc pomoc zarażonym w ich ostatnich chwilach, sam uległ chorobie i po kilku dniach cierpień odszedł do Pana.
Pokorny mnich prosił, by pochować go pod posadzką świątyni u samego wejścia, by stopy wchodzących deptały po miejscu spoczynku jego grzesznego ciała – brat, który wysłuchał jego ostatniej woli, zapomniał jednak o tym i doczesne szczątki Świętego spoczęły pod głównym ołtarzem, zaś w roku 1488 zostały przeniesione do specjalnej kaplicy i wystawione do publicznego kultu przez błogosławionego Władysława z Gielniowa, co oznaczało wówczas nieformalny akt beatyfikacji, którą oficjalnie ogłosił dopiero Innocenty XI w roku 1685. Jeszcze później nastąpiła kanonizacja, bo dopiero w wieku XXI, a ogłosił ją uroczyście Ojciec Święty Benedykt XVI w roku 2005.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz