(12 grudnia 1779 – 25 maja 1865)
We Francji, dziesięć lat przed wybuchem wielkiej rewolucji, ferment XVIII-wiecznej antyfilozofii rozchodzi się złowieszczo w wyższych sferach społeczeństwa, a w otchłani lóż masońskich dojrzewa decyzja o wydaniu decydującej walki chrześcijańskiemu porządkowi świata. Pan Bóg dopuszcza do realizacji knowań swoich nieprzyjaciół, aby doświadczyć swój lud, ale jednocześnie powołuje kolejnych wojowników świętej sprawy. Czasem są to gorliwi kapłani, czasem przywódcy wojskowi zasłużeni w zbrojnej walce z zastępami królestwa ciemności, a innym razem osoby zupełnie niepozorne ze światowego punktu widzenia, a jednak to właśnie przez nie Bóg wszechmogący dokonuje niesłychanych dzieł, pamiętanych przez wieki.
Właśnie w takich okolicznościach przychodzi na świat trzecie dziecko państwa Barat, właścicieli niewielkiej winnicy w Joigny w Burgundii. Dziewczynka otrzymuje imię Zofia i dorasta wśród pięknej przyrody w swej rodzinnej miejscowości. Mała Zosia powraca we wspomnieniach bliskich osób, znających ją w okresie dzieciństwa, jako pełna spontaniczności, wesołości i ukochania swej miłej ojcowizny. Równocześnie była ona niezwykle zdolna i dzięki pomocy brata, który kształcił się w seminarium duchownym, ale przerwał naukę z powodu zbyt młodego wieku do przyjęcia święceń kapłańskich, uzyskała ona gruntowne wykształcenie. Zdobyła znajomość Pisma Świętego, łaciny i greki, włoskiego i hiszpańskiego, historii klasycznej i nowożytnej, a także nauk ścisłych.
Nie bez powodu jej brat Ludwik, szykujący się do misji kapłana w czasach, gdy groziło to niechybnym prześladowaniem i śmiercią, zainwestował tak dużo czasu i trudu w kształcenie swej siostrzyczki – wcześnie bowiem, bo w wieku pięciu lat, odkryła ona powołanie do życia zakonnego, odznaczała się także wielką pobożnością i wspomnianymi zdolnościami intelektualnymi. Nauka odbywana w surowej dyscyplinie była dla niej przyjemnością i pasją.
Wkrótce miało się okazać, iż Ludwik Barat nie zdoła zrealizować całego programu, jaki zaplanował dla młodej Zofii, ponieważ jako kandydat do znienawidzonego przez rewolucyjny reżim stanu kapłańskiego został schwytany i osadzony w więzieniu. Czekała go pewna śmierć, ale gdy w roku 1794 ustał jakobiński terror, po jakimś czasie wydostał się na wolność. Udał się zatem do Paryża, by przyjąć potajemnie święcenia od miejscowego biskupa. Był rok 1795. Ksiądz Ludwik Barat zabrał ze sobą młodą Zofię, która była już gotowa na wszelki los, byle tylko służyć upragnionemu Boskiemu Oblubieńcowi. Szukała jedynie sposobu, w jaki miałaby spełnić swe powołanie i na razie jej wzrok kierował się w stronę karmelu…
Przez kilka lat pracowała jako katechetka i wspomagała brata w jego posłudze. W roku 1800 ksiądz Ludwik rozpoczął współpracę z jezuitą Józefem Varinem przybyłym z Wiednia. Był to przełomowy moment w życiu panny Barat. Ojciec Józef był bowiem członkiem Stowarzyszenia Najświętszego Serca Jezusowego i od jakiegoś czasu zamyślał nad stworzeniem żeńskiego zgromadzenia poświęconego czci Boskiego Serca i katolickiemu wychowaniu dziewcząt. Brakowało mu jedynie osoby odpowiedniej do pokierowania nową wspólnotą. Wybór padł na Zofię Barat, która skromnie wymawiała się od tak wielkiej odpowiedzialności, ale po niedługich przekonywaniach przyjęła ją i przystąpiła do pracy. Odtąd jej życie upływało w nieustającym trudzie podejmowanym dla rozszerzania czci Bożej i ratowania młodych dusz przed zakażeniem rewolucyjnymi i liberalnymi ideami.
Ustawy zakonu, potwierdzone w roku 1826 przez papieża Leona XII, wprowadzały oprócz trzech zwyczajnych ślubów jeden dodatkowy, wedle którego siostry Najświętszego Serca (nazwane sercankami) miały całe życie poświęcić wychowaniu młodzieży. Matka Magdalena, bo pod tym imieniem rozpoczęła nasza Święta nowe życie, zrozumiała, iż jedyną możliwością skutecznego wychowania młodzieży jest pielęgnowanie w sobie życia Bożego i udzielanie go swoim podopiecznym – tylko w ten sposób otwiera się drogę, by sam Pan Bóg łaską swoją kształtował ludzkie dusze, bez zbędnego balastu, jaki powstaje w przypadku, gdy nauczyciel własnym życiem zaprzecza treściom głoszonych przez siebie nauk. Dewizą gorliwej krzewicielki Jezusowej miłości było twierdzenie, iż każdy „dzień, w którym nic nie czynimy i nie cierpimy dla Jezusa, uważać musimy za stracony”. Powierzone jej dzieło poczęło w niesłychanym tempie rozrastać się i docierać do najodleglejszych zakątków świata – przed śmiercią świętej Magdaleny Barat istniało już sto jedenaście klasztorów sióstr sercanek, które wychowywały dziesiątki tysięcy młodych kobiet gotowych służyć Bogu i cywilizacji chrześcijańskiej jako matki katolickich rodzin.
Pan Bóg w swojej Mądrości powołał do walki z Rewolucją zgromadzenie zakonne o takim właśnie charakterze, ponieważ porządek, jaki ufundował na ziemi, został ugruntowany i szczególnie uświęcony Wcieleniem Jego Syna właśnie w podstawowej komórce społecznej, jaką jest rodzina. Zrozumieli to przebiegli przywódcy potężnej sekty masońskiej i nie bez przyczyny z taką zaciekłością uderzali właśnie w instytucję rodziny, czego ślady odnajdujemy w ich pismach i odezwach, a przede wszystkim w praktykach antyrodzinnej polityki. Powołanie żeńskiego zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusowego było więc istotnym ciosem wymierzonym u samych podstaw w niszczycielską działalność Rewolucji.
Święta matka Magdalena dożyła ponad osiemdziesięciu lat, lecz w końcu wyczerpana pracą bez wytchnienia zapadła na ciężką chorobę i, świadoma, że odbywa swą ostatnią drogę na tej ziemi, dawała ostatnie rady zgromadzonym wokół niej siostrom i wychowanicom zakonu. Na kilka dni przed uroczystością Wniebowstąpienia Pańskiego zebrała resztki sił, wstała z łoża boleści i pojawiła się wśród odbywających rekreację sióstr, wypowiadając wstępne słowa pożegnania: „Potrzeba mi przyjść do was, kochane córki, albowiem w przyszły czwartek wybieram się do nieba”. I rzeczywiście w wigilię Wniebowstąpienia stan jej zdrowia znacznie się pogorszył, a już nazajutrz zakończyła żywot na tym świecie, zaś jej dusza podążyła śladami zmartwychwstałego Chrystusa Pana, by połączyć się z Jego miłującym Sercem w błogosławionej wieczności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz