(1530 – 2 lipca 1616)
Życie włoskiego arystokraty Bernardino Realino toczyło się do pewnego momentu zwyczajnym biegiem właściwym dla ludzi z jego stanu. Urodzony w małej miejscowości Carpi niedaleko Modeny w północnej Italii, pierwsze nauki pobierał w domu, skąd został wysłany na dwór królewski dla nabrania światowej ogłady, następnie zaś podjął edukację na uniwersytetach w Modenie i Bolonii. Początkowo studiował medycynę i filozofię, lecz po jakimś czasie przeniósł się na wydział prawa. Studia zakończył podwójnym doktoratem z prawa rzymskiego i cywilnego w roku 1556.
Koneksje rodziców i protekcja krewnego kardynała Cristoforo Madruzzo zapewniły młodemu prawnikowi wkroczenie na drogę kariery publicznej. Bernardino został burmistrzem Felizzano, który to urząd wiązał się również z obowiązkami sędziowskimi. Równocześnie służył na dworze neapolitańskim jako doradca namiestnika.
Bernardyn Realino zapewne przysłużyłby się Ojczyźnie, pełniąc urzędy publiczne i wiodąc spokojne, szczęśliwe życie z piękną małżonką w którejś z rodzinnych posiadłości, a jednak Pan Bóg upatrzył sobie tego człowieka dla spełnienia innych zadań, dla wniesienia innej wartości w dzieje jego kraju. Przyszły święty pełnił swoje obowiązki sumiennie i z satysfakcją, ale jednocześnie coraz bardziej odczuwał niestałość ziemskich spraw i wzrastające pragnienie doskonalszego życia. Opatrzność Boża najpierw obudziła odruch miłosierdzia w sercu burmistrza Realino, który znaczną część swoich dochodów zaczął przeznaczać na potrzeby ubogich. Następnie Pan postawił na jego drodze wysłanników ze swojej duchowej armii powołanej nie tak dawno przez św. Ignacego z Loyoli.
Towarzystwo Jezusowe cieszyło się w tamtych czasach niemałym poważaniem, a błogosławieństwo Boże spoczywało na nim wyraźnie, o czym świadczyć może choćby ilość świętych, którzy spędzili swój duchowy żywot w tym właśnie zakonie. Bernardino zetknął się z jezuitami w Mediolanie i zapragnął wstąpić w ich szeregi. Ojcowie doradzili mu, by najpierw odbył ośmiodniowe rekolekcje według Ćwiczeń duchownych ich Założyciela dla lepszego rozeznania woli Bożej. Podczas rekolekcji miał on doświadczyć cudownego widzenia Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus, która zachęcała go do wstąpienia w szeregi duchowych synów św. Ignacego. Bernardyn nie zwlekał dłużej i w roku 1564 wstąpił do nowicjatu Societatis Iesu. Odznaczył się tam, jak widać, talentem i wyjątkową odpowiedzialnością za swoje powołanie, skoro już po przyjęciu święceń kapłańskich został dopuszczony w roku 1671 do ślubów uroczystych, czyli tak zwanych ostatnich – co zwykle nie następowało tak prędko – przez generała zakonu św. Franciszka Borgiasza.
W trzy lata po złożeniu ślubów przełożeni zadecydowali o wysłaniu ojca Bernardyna na drugi koniec Italii – do miejscowości Lecce w regionie Apulia. Święty założył tam kolegium jezuickie i rozwinął działalność duszpasterską, lecz nie sądził, że spędzi tam pozostałe czterdzieści lat swego życia. Tak się jednak stało – za każdym razem, gdy miał się przenieść z powrotem do Mediolanu lub do Rzymu, coś stawało na przeszkodzie – a to choroba, a to jakiś inny wypadek losowy. Widocznie Pan Bóg właśnie tamto miejsce wybrał na spożytkowanie talentów swego sługi. Pobłogosławił też obficie jego ewangeliczne wysiłki, albowiem ksiądz Realino – obecny wszędzie tam, gdzie nędza moralna bądź materialna wołała o wsparcie, będący powiernikiem wszystkich stanów skupiających się u stóp konfesjonału – otrzymał wkrótce od wdzięcznej ludności tytuł „ojca miasta”.
Rozwijał się także jego zażyły kontakt z Panem Bogiem i Jego Najświętszą Matką, zadzierzgnięty już w początkach kapłańskiego powołania. Otrzymywał coraz to nowe widzenia pokrzepiające jego spalającą się w ofiarnych trudach duszę, doświadczał stanów mistycznych, a osoby, które miały przyjemność się z nim zetknąć wspominają, iż były świadkami licznych cudów – między którymi był i ten, że puchar z winem, którympadre Bernardino częstował swych gości pozostawał niezmiennie napełniony. Wielkie łaski otrzymywał święty zakonnik podczas medytacji duchowych, a dla okazania swej wszechmocy Pan Bóg obdarzył go również darem proroctwa.
Ostatnim doświadczeniem, w jakim sługa Boży miał okazać swą wierność było sześć lat cierpień, jakie przed śmiercią znosił z dopustu Bożego. W skutek wypadku otrzymał on dwie ciężkie rany, które nie chciały się w pełni zagoić do końca życia, zaś trzy lata przed zakończeniem ziemskiej próby utracił wzrok. Znosił te przeciwności z podziwu godną pogodą ducha, dając przykład prawdziwej wiary, która mierzy ponad względy cielesne, nadziei, która ukojenie i nagrodę trudów widzi w błogosławionej wieczności oraz miłości, która dla Boga chętnie znosi wszelkie bóle i niewygody.
Kiedy mieszkańcy miasta widzieli, iż czas dany na ziemi ich ukochanemu ojcu nieubłaganie dobiega końca, przekonani o jego świętości, poprosili, by objął miasto swym patronatem, gdy znajdzie się już w górnej Ojczyźnie u Ojca Niebieskiego. Święty zgodził się i wkrótce pożegnał ten świat w objęciach Dobrotliwej Matki Zbawiciela, o czym świadczyły jego ostatnie słowa: O Madonna, mia santissima.
Ksiądz Realino zapisał się w pamięci ludzkiej jako człowiek swą dobrocią i charakterem zjednujący wszystkich łącznie z przeciwnikami, o czym świadczy św. Robert Bellarmin: „Nigdy, w czasie gdy byłem jego przełożonym, nie słyszałem o żadnej skardze na ojca Realino. Nawet od osób nieprzychylnych jezuitom, którzy wykorzystywali każdą okazję, by atakować nasz zakon. Zawsze czynili wyjątek dla ojca Realino”. Pomimo nieposzlakowanej opinii i nimbu świętości, jakim jeszcze za życia został otoczony przez współczesnych, beatyfikacji doczekał się dopiero w roku 1895 za papieża Leona XIII, kanonizacji zaś za Sługi Bożego Piusa XII w roku 1947. Relikwie Świętego spoczywają w kościele jezuitów w Lecce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz