(1347 – 1394)
Dorota Schwartze urodziła się w Mątowach Wielkich koło Malborka, kiedy północne ziemie państwa piastowskiego zostały zagarnięte podstępem przez Zakon Krzyżacki. Jej rodzice byli holenderskimi osadnikami mieszkającymi na Żuławach. Dorota została ochrzczona w stojącym do dziś kościółku w rodzinnej miejscowości (zachowała się chrzcielnica, która posłużyła przy włączeniu jej do społeczności Kościoła) i choć wzrastała na ziemi pełnej uroku, wyzłoconej rzepakowymi polami, wśród gleby urodzajnej i poprzecinanej urokliwymi ruczajami płynącymi wśród drzew, jej serce nie przylgnęło do pięknych, bo przez Boga stworzonych, ale przemijających powabów tego świata.
Gdy jako dziecko obserwowała życie zakonne, widziała dla siebie miejsce w jednej z cel klasztornych, pośród dziewic żyjących w poufałej zażyłości z Bogiem, którego pokochała od najmłodszych lat. Do spowiedzi po raz pierwszy przystąpiła w wieku sześciu lat, zaś Komunię Świętą przyjęła cztery lata później. Wcześnie otrzymała też dar stygmatów ukrytych, przez które odczuwała ból w miejscach, w których Zbawiciel cierpiał rany, ale nie towarzyszyły temu zewnętrzne obrażenia. Podobno pierwszy raz miała doświadczyć tego niezwykłego zjawiska już w wieku sześciu lat! Od dziecka żyła w dobrowolnej pokucie, stroniąc od rozrywek światowych i pragnąc życia odosobnionego.
Pan Bóg, ceniący posłuszeństwo nad inne cnoty, pragnął wypróbować swą umiłowaną córkę i dopuścił, by jej życie potoczyło się zwyczajnym biegiem. W wieku szesnastu lat rodzice wydali ją za mieszczanina gdańskiego Adalberta, który trudnił się płatnerstwem. Młoda Dorota, choć spełniała wszystkie domowe obowiązki i w ciągu najbliższych lat urodziła swemu mężowi dziewięcioro dzieci – nie porzuciła równocześnie żarliwej pobożności i codziennie wczesnym rankiem chodziła na Mszę Świętą, by rozpocząć dzień w obecności umiłowanego Odkupiciela. Nie znalazła jednak szczęścia w małżeństwie. Mąż był od niej dwadzieścia lat starszy i przywykł do żywota kawalerskiego – często wracał pijany do domu po spotkaniu z kolegami z cechu rzemieślniczego, nie poskramiał swego porywczego charakteru i nie próbował wykazać się zrozumieniem dla religijnych praktyk swej małżonki.
Rychło okazało się to małżeństwo bolesnym krzyżem. Mąż zaczął wyładowywać agresję bijąc bezbronną żonę i manifestował swoją władzę zabraniając jej uczęszczania na nabożeństwa do kościoła. Dopiero po dobrych kilku latach heroiczna cierpliwość i iście nadprzyrodzona miłość, z jaką Błogosławiona znosiła swoje położenie, zaczęły przynosić owoce. Swą delikatnością zaczęła powoli kruszyć brutalny charakter niemieckiego mieszczanina, a jej wytrwała modlitwa powoli ściągała łamiącą wszelkie przeciwności łaskę do jego znieczulonego serca. W końcu sam Adalbert zaczął częściej niż raz w roku korzystać ze świętych sakramentów, a wkrótce miał nadejść moment przełomowy w ich życiu…
Było to w roku 1373 – w Gdańsku wybuchła zaraza i zabrała troje dzieci Adalberta i Doroty. W dziewięć lat później kolejna zaraza zabrała piątkę ich potomstwa, zostawiając jedną córkę, która została mniszką. Oddziałało to tak silnie na Adalberta, że jego nawrócenie dopełniło się, a w jego duszy rozkwitł wspaniały kwiat Bożej miłości. W ramach dziękczynienia za tak wielkie łaski małżeństwo wyruszyło do Akwizgranu z pielgrzymką do relikwii Męki Pańskiej. Następnie pielgrzymi szlak doprowadził ich do sanktuarium maryjnego w Einsiedeln w Szwajcarii. Małżonkowie, którzy dzięki łasce Bożej odkryli w sobie osoby, których nie znali wcześniej, odnaleźli taką rozkosz duchową i pożytek zbawienny w tych podróżach, że zdecydowali się sprzedać cały swój majątek i wyruszyć w dłuższą wyprawę szlakami świętości. Dotarli między innymi do Finsterwald.
Ostatnia peregrynacja trwała dwa lata. Adalbert widocznie nie miał już siły udać się w kolejną, skoro w roku 1389 widzimy Dorotę wyruszającą w samotną pielgrzymkę, by dotrzeć na ogłoszone przez papieża Urbana VI obchody roku jubileuszowego 1390. Wtedy też nastąpił kolejny przełom w życiu Błogosławionej – w czasie jej podróży zmarł jej mąż, mogła więc odnaleźć na nowo porzucone przed wielu laty powołanie zakonne. Początkowo przeprowadziła się Kwidzyna (wówczas Marienwerder), gdzie zamieszkała u niejakiej Katarzyny Mulner. Dziekanem tamtejszej kapituły katedralnej był profesor teologii Jan z Kwidzyna, którego pragnąca większej świętości wdowa poprosiła o kierownictwo duchowe. Okazało się to opatrznościowe, ponieważ uczony kapłan potraktował poważnie rozwijające się u Doroty dary mistyczne, a po śmierci Błogosławionej spisał kilka dzieł traktujących o jej objawieniach i duchowości.
Jeszcze w czasie podróży z mężem zobaczyła ona w różnych klasztorach mnichów i mniszki, którzy obrali drogę rekluzji, czyli najdalej posuniętego odosobnienia od świata – zamurowanie w celi klasztornej bez możliwości wyjścia z niej do końca życia. Dorota, od dziecka spragniona życia wyłącznie dla Boga, widziała w tym fizycznym uwięzieniu prawdziwą wolność ducha, jaka została jej odebrana na drodze świeckiego życia. Za zgodą kierownika duchowego, który uzyskał pozwolenie u biskupa diecezji wstąpiła ona do Trzeciego Zakonu świętego Franciszka i kazała zamurować się w celi przy kościele katedralnym.
Odtąd jej życie toczące się w czterech nieprzekraczalnych ścianach upływało na ciągłej modlitwie i rozważaniu Bożych tajemnic, podczas którego dostępowała łaski mistycznego zjednoczenia z upragnionym przez wiele lat Boskim Oblubieńcem. Jedno okno jej celi wychodziło na świat, drugie na prezbiterium kościoła, dzięki czemu mogła brać udział w nabożeństwach. Przez kratę podawano jej Komunię Świętą i pożywienie. Z czasem przy okienku wychodzącym na świat zaczęło gromadzić się coraz więcej osób zaintrygowanych tak radykalną drogą świętości, jaką obrała gdańska mieszczanka. Ludzie prosili o wstawiennictwo w modlitwie i o porady w różnych sytuacjach życiowych.
W taki sposób bł. Dorota z Mątowów, zwana też Dorotą z Kwidzyna, umarła dla świata, by narodzić się dla nieba – po czternastu miesiącach wyczerpującej ascezy, przyjąwszy święte sakramenty, pożegnała ziemski padół łez i przeniosła się do lepszej rzeczywistości. Jej życie wydaje się przede wszystkim uczyć posłuszeństwa i pokornego poddania woli Bożej. Nagroda często spoczywa za wysokimi szczytami, które należy zdobywać w codziennym mozole, a na którą trzeba nieraz oczekiwać wśród ciężkich i beznadziejnych doświadczeń, by przekonać się o starej biblijnej prawdzie, iż Pan Bóg, kogo miłuje, tego karze, wiernych zaś nagradza już tu na ziemi, ale przede wszystkim w wieczności. Tam właśnie Błogosławiona odnalazła tron i berło nigdy niegasnącego chwalebnego panowania z Jezusem Chrystusem Królem wszystkiego stworzenia, przygotowane dla tych, którzy zachowali wierność do końca ziemskiej próby.
Świątobliwa pokutnica została pochowana w krypcie biskupiej w podziemiach katedry świętego Jana Ewangelisty, a jej grób zaczął gromadzić tak wielkie ilości pielgrzymów, że jej doczesne szczątki przeniesiono do osobnej krypty. Odnotowywano tam liczne uzdrowienia i nawrócenia, które nie ustawały aż do XVII wieku, co stało się przyczyną podjęcia starań o beatyfikację przez biskupa chełmińskiego Jana Lipskiego. Proces nie został wtedy dokończony, a tym bardziej nie zależało na tym protestanckim władzom pruskim w czasach zaborów. Dopiero więc w II Rzeczypospolitej udało się skierować sprawę do Rzymu. Tam zaś postępowanie ukończono w roku 1976, gdy papież Paweł VI ogłosił beatyfikację Doroty z Mątowów Wielkich pod Malborkiem. Została ona patronką Pomorza, kobiet i matek.
Gdy jako dziecko obserwowała życie zakonne, widziała dla siebie miejsce w jednej z cel klasztornych, pośród dziewic żyjących w poufałej zażyłości z Bogiem, którego pokochała od najmłodszych lat. Do spowiedzi po raz pierwszy przystąpiła w wieku sześciu lat, zaś Komunię Świętą przyjęła cztery lata później. Wcześnie otrzymała też dar stygmatów ukrytych, przez które odczuwała ból w miejscach, w których Zbawiciel cierpiał rany, ale nie towarzyszyły temu zewnętrzne obrażenia. Podobno pierwszy raz miała doświadczyć tego niezwykłego zjawiska już w wieku sześciu lat! Od dziecka żyła w dobrowolnej pokucie, stroniąc od rozrywek światowych i pragnąc życia odosobnionego.
Pan Bóg, ceniący posłuszeństwo nad inne cnoty, pragnął wypróbować swą umiłowaną córkę i dopuścił, by jej życie potoczyło się zwyczajnym biegiem. W wieku szesnastu lat rodzice wydali ją za mieszczanina gdańskiego Adalberta, który trudnił się płatnerstwem. Młoda Dorota, choć spełniała wszystkie domowe obowiązki i w ciągu najbliższych lat urodziła swemu mężowi dziewięcioro dzieci – nie porzuciła równocześnie żarliwej pobożności i codziennie wczesnym rankiem chodziła na Mszę Świętą, by rozpocząć dzień w obecności umiłowanego Odkupiciela. Nie znalazła jednak szczęścia w małżeństwie. Mąż był od niej dwadzieścia lat starszy i przywykł do żywota kawalerskiego – często wracał pijany do domu po spotkaniu z kolegami z cechu rzemieślniczego, nie poskramiał swego porywczego charakteru i nie próbował wykazać się zrozumieniem dla religijnych praktyk swej małżonki.
Rychło okazało się to małżeństwo bolesnym krzyżem. Mąż zaczął wyładowywać agresję bijąc bezbronną żonę i manifestował swoją władzę zabraniając jej uczęszczania na nabożeństwa do kościoła. Dopiero po dobrych kilku latach heroiczna cierpliwość i iście nadprzyrodzona miłość, z jaką Błogosławiona znosiła swoje położenie, zaczęły przynosić owoce. Swą delikatnością zaczęła powoli kruszyć brutalny charakter niemieckiego mieszczanina, a jej wytrwała modlitwa powoli ściągała łamiącą wszelkie przeciwności łaskę do jego znieczulonego serca. W końcu sam Adalbert zaczął częściej niż raz w roku korzystać ze świętych sakramentów, a wkrótce miał nadejść moment przełomowy w ich życiu…
Było to w roku 1373 – w Gdańsku wybuchła zaraza i zabrała troje dzieci Adalberta i Doroty. W dziewięć lat później kolejna zaraza zabrała piątkę ich potomstwa, zostawiając jedną córkę, która została mniszką. Oddziałało to tak silnie na Adalberta, że jego nawrócenie dopełniło się, a w jego duszy rozkwitł wspaniały kwiat Bożej miłości. W ramach dziękczynienia za tak wielkie łaski małżeństwo wyruszyło do Akwizgranu z pielgrzymką do relikwii Męki Pańskiej. Następnie pielgrzymi szlak doprowadził ich do sanktuarium maryjnego w Einsiedeln w Szwajcarii. Małżonkowie, którzy dzięki łasce Bożej odkryli w sobie osoby, których nie znali wcześniej, odnaleźli taką rozkosz duchową i pożytek zbawienny w tych podróżach, że zdecydowali się sprzedać cały swój majątek i wyruszyć w dłuższą wyprawę szlakami świętości. Dotarli między innymi do Finsterwald.
Ostatnia peregrynacja trwała dwa lata. Adalbert widocznie nie miał już siły udać się w kolejną, skoro w roku 1389 widzimy Dorotę wyruszającą w samotną pielgrzymkę, by dotrzeć na ogłoszone przez papieża Urbana VI obchody roku jubileuszowego 1390. Wtedy też nastąpił kolejny przełom w życiu Błogosławionej – w czasie jej podróży zmarł jej mąż, mogła więc odnaleźć na nowo porzucone przed wielu laty powołanie zakonne. Początkowo przeprowadziła się Kwidzyna (wówczas Marienwerder), gdzie zamieszkała u niejakiej Katarzyny Mulner. Dziekanem tamtejszej kapituły katedralnej był profesor teologii Jan z Kwidzyna, którego pragnąca większej świętości wdowa poprosiła o kierownictwo duchowe. Okazało się to opatrznościowe, ponieważ uczony kapłan potraktował poważnie rozwijające się u Doroty dary mistyczne, a po śmierci Błogosławionej spisał kilka dzieł traktujących o jej objawieniach i duchowości.
Jeszcze w czasie podróży z mężem zobaczyła ona w różnych klasztorach mnichów i mniszki, którzy obrali drogę rekluzji, czyli najdalej posuniętego odosobnienia od świata – zamurowanie w celi klasztornej bez możliwości wyjścia z niej do końca życia. Dorota, od dziecka spragniona życia wyłącznie dla Boga, widziała w tym fizycznym uwięzieniu prawdziwą wolność ducha, jaka została jej odebrana na drodze świeckiego życia. Za zgodą kierownika duchowego, który uzyskał pozwolenie u biskupa diecezji wstąpiła ona do Trzeciego Zakonu świętego Franciszka i kazała zamurować się w celi przy kościele katedralnym.
Odtąd jej życie toczące się w czterech nieprzekraczalnych ścianach upływało na ciągłej modlitwie i rozważaniu Bożych tajemnic, podczas którego dostępowała łaski mistycznego zjednoczenia z upragnionym przez wiele lat Boskim Oblubieńcem. Jedno okno jej celi wychodziło na świat, drugie na prezbiterium kościoła, dzięki czemu mogła brać udział w nabożeństwach. Przez kratę podawano jej Komunię Świętą i pożywienie. Z czasem przy okienku wychodzącym na świat zaczęło gromadzić się coraz więcej osób zaintrygowanych tak radykalną drogą świętości, jaką obrała gdańska mieszczanka. Ludzie prosili o wstawiennictwo w modlitwie i o porady w różnych sytuacjach życiowych.
W taki sposób bł. Dorota z Mątowów, zwana też Dorotą z Kwidzyna, umarła dla świata, by narodzić się dla nieba – po czternastu miesiącach wyczerpującej ascezy, przyjąwszy święte sakramenty, pożegnała ziemski padół łez i przeniosła się do lepszej rzeczywistości. Jej życie wydaje się przede wszystkim uczyć posłuszeństwa i pokornego poddania woli Bożej. Nagroda często spoczywa za wysokimi szczytami, które należy zdobywać w codziennym mozole, a na którą trzeba nieraz oczekiwać wśród ciężkich i beznadziejnych doświadczeń, by przekonać się o starej biblijnej prawdzie, iż Pan Bóg, kogo miłuje, tego karze, wiernych zaś nagradza już tu na ziemi, ale przede wszystkim w wieczności. Tam właśnie Błogosławiona odnalazła tron i berło nigdy niegasnącego chwalebnego panowania z Jezusem Chrystusem Królem wszystkiego stworzenia, przygotowane dla tych, którzy zachowali wierność do końca ziemskiej próby.
Świątobliwa pokutnica została pochowana w krypcie biskupiej w podziemiach katedry świętego Jana Ewangelisty, a jej grób zaczął gromadzić tak wielkie ilości pielgrzymów, że jej doczesne szczątki przeniesiono do osobnej krypty. Odnotowywano tam liczne uzdrowienia i nawrócenia, które nie ustawały aż do XVII wieku, co stało się przyczyną podjęcia starań o beatyfikację przez biskupa chełmińskiego Jana Lipskiego. Proces nie został wtedy dokończony, a tym bardziej nie zależało na tym protestanckim władzom pruskim w czasach zaborów. Dopiero więc w II Rzeczypospolitej udało się skierować sprawę do Rzymu. Tam zaś postępowanie ukończono w roku 1976, gdy papież Paweł VI ogłosił beatyfikację Doroty z Mątowów Wielkich pod Malborkiem. Została ona patronką Pomorza, kobiet i matek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz