12/10/2013

16 maja: Św. Andrzej Bobola



(1591 – 16 maja 1657)

Zasługi św. Andrzeja Boboli można ująć w postaci trzech filarów na planie walki człowieka z nieprzyjaciółmi zbawienia – własną grzeszną naturą, światem i szatanem. Po pierwsze z zeznań jego przełożonych zakonnych dowiadujemy się, iż był on obdarzony cholerycznym i porywczym charakterem, tutaj więc pojawia się pierwsze pole walki Świętego – o ujarzmienie miłości własnej i swoich wad. Po drugie przez całe życie przykładał się on najgorliwiej do rozszerzenia wiary świętej na terenach ogarniętych schizmą, a jak wiadomo spór religijny między Kościołem katolickim a schizmą wschodnią dotyczył w znacznej mierze również politycznej przynależności do Moskwy bądź Rzeczypospolitej. Po trzecie polski Męczennik występuje jako szermierz wiary w zmaganiu z iście diabelskim prześladowaniem Chrystusowej religii, jakie miało miejsce w czasie rebelii kozackiej w połowie XVII stulecia.

Andrzej Bobola herbu Leliwa przyszedł na świat w Strachocinie koło Sanoka. Jego rodzina była bardzo przywiązana do religii ojców, co jest szczególnie ważne, jeśli przypomnimy, iż był to czas szerzenia się w Rzeczypospolitej herezji protestanckiej w najróżniejszych odmianach, której hersztami zostawali najmożniejsi magnaci na Litwie, sąsiedzi dóbr państwa Bobolów. Nauki pobierał w szkole księży jezuitów w Wilnie. Zdobył tam biegłą znajomość greki, dzięki czemu mógł czytać w oryginale pisma wschodnich Ojców Kościoła, co dostarczyło mu wielu argumentów w późniejszych potyczkach ze schizmą. W 1611 roku wstąpił do nowicjatuSocietatis Iesu w Wilnie i rozpoczął gruntowną formację według zasad świętego Ignacego. W roku 1622 został dopuszczony do święceń kapłańskich pomimo niezdania egzaminu z teologii, z którym kilkukrotnie nie mógł sobie poradzić... Przełożeni jednak widząc jego wybitne zdolności kaznodziejskie i niebywały zapał do zdobywania dusz dla Chrystusa Pana zezwolili na namaszczenie diakona świętymi olejami.

Przez ponad trzydzieści lat swej posługi kapłańskiej pracował jako kaznodzieja i misjonarz ludowy, najprzód jako rektor kościoła w Nieświeżu i w Wilnie, następnie w różnych miejscowościach Litwy i Korony (Bobrujsk, Płock, Warszawa, Łomża). Miejscem zaś, w którym spędził z przerwami dziesięć lat i z którym szczególnie kojarzony jest jako misjonarz stał się Pińsk na Polesiu. Andrzej Bobola wsławił się też jako gorliwy czciciel Niepokalanej Dziewicy Maryi, będąc kierownikiem Sodalicji Mariańskiej i wpływając wraz z Albrechtem Stanisławem Radziwiłłem na decyzję króla Jana Kazimierza, który ogłosił Matkę Bożą Królową Korony Polskiej.

Akurat, gdy Święty stacjonował ponownie w Pińsku jako misjonarz ludowy, głosząc Ewangelię, nawracając i szafując święte sakramenty w pobliskich miejscowościach, dotarła i tam pożoga buntu kozactwa i ruskiego chłopstwa powstającego pod przewodem zdrajcy Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Bohdana Chmielnickiego. Ksiądz Bobola przebywał akurat w Pieredile, gdy oddział kozacki dotarł do Janowa Poleskiego. Nie chciał ruszać się z miejsca, jednak nakłoniony przez ludność zatroskaną o życie świętego kapłana postanowił uchodzić. Kozactwo nie zaspokoiło się bowiem krwią świeckich katolików, lecz postanowiło znaleźć ujście swej nienawiści do katolicyzmu i polskości w pojmaniu słynnego misjonarza, który całe wsie i rzesze ludności odrywał od schizmy i przyprowadzał na łono Chrystusowego Kościoła. Ruszyli w pogoń i dopadli Świętego we wsi Mogilno. Wcześniej zmusili Rusina niejakiego Czetwerynkę, aby został ich przewodnikiem. Był on też świadkiem męczeństwa świętego Andrzeja Boboli i jemu właśnie zawdzięczamy szereg szczegółów, o jakich zaświadczył pod przysięgą w obliczu zwołanej później komisji kościelnej.

Pierwszym pytaniem, jakie kozacy zadali Świętemu było, czy jest kapłanem łacińskim. Odpowiedź była naturalnie twierdząca. Następnie zaczęli oni, z początku pokojowo, przekonywać go do porzucenia wiary prawdziwej i przystania do schizmy. Wówczas sługa Boży odpowiedział: „raczej wy nawróćcie się, bo w tych błędach waszych nie zbawicie się; czyńcie pokutę”. Słowa te, powtórzone później parokrotnie, rozsierdziły kozackich bandytów i natychmiast przystąpili oni do wykonania „wyroku” wydanego samowolnie na katolickiego kapłana. Rozpoczęła się kilkugodzinna męka Świętego, podczas której dzicz kozacka pokazała całe niepojęte dla cywilizowanego człowieka okrucieństwo ruskiej natury.

Na początku przywiązano pojmanego apostoła Pińszczyzny do słupa i tam zadawano mu razy kułakami i lżono. Następnie oprawcy, nie wiedząc jak wiele zasług w wieczności ich fanatyczna fantazja zaskarbi wiernemu wyznawcy Chrystusa, przystąpili do parodiowania Męki Pańskiej. Ze świeżych i poprzycinanych gałązek dębowych upletli koronę na wzór korony cierniowej i wtłoczyli ją na jego głowę, zaciskając niemiłosiernie. Tak teraz, jak i do końca tego posępnego przedstawienia dbali, by zadać jak najwięcej cierpienia swej ofierze, ale nie zabić przedwcześnie. Tam też wyrwano Świętemu paznokcie u rąk i zerwano część skóry na rękach, czego dokończono w „drugiej odsłonie” męczeństwa świętego Boboli. Kiedy okazało się, że jezuita pozostaje nieugięty, kozacy postanowili przekazać zakonnika swej starszyźnie stacjonującej w Janowie. Powlekli go więc boso, ociekającego krwią, do miasteczka, gdzie miał ostatecznie zdobyć palmę męczeństwa.

Postawiony przed dowódcą rebeliantów Święty ponownie usłyszał pogardliwy głos zapytujący, czy jest kapłanem rzymskokatolickim. Według zeznań świadków miał wówczas odpowiedzieć: „Jestem kapłanem katolickim, urodziłem się w tej wierze i chcę w tej wierze umierać. Moja wiara jest prawdziwą i dobrą wiarą; jest tą, która prowadzi do zbawienia, nie mogę zaprzeć się mojej świętej wiary. Raczej wy się nawróćcie i czyńcie pokutę, bo nie zbawicie się w waszych błędach... Jeżeli wytrwale będziecie gardzić waszymi błędami schizmatyckimi i przyjmiecie tę samą wiarę, którą ja wyznaję, rozpoczniecie poznawać Boga i zbawicie swe dusze”. Po takim responsie Bobola nie musiał długo czekać na wybuch kozaczego gniewu i dokończenie krwawego dzieła unicestwienia prawego sługi Bożego.

Dalsza „akcja” przeniosła się do miejscowej rzeźni. Zawleczono tam świętego wyznawcę i rzucono na stół rzeźniczy. Cały czas towarzyszył im Rusin Czetwertynka, który przez okno mógł przyglądać się okrucieństwom swych pobratymców, choć sam był tam wbrew własnej woli. Dołączyło też kilku innych świadków, którzy później zeznawali przed komisją. Schizmatycy zaczęli naprzód przypalać rozżarzonymi węglami ciało Męczennika i nakłaniać go znów do porzucenia „wiary Lachów”. On ponownie wezwał ich do opamiętania i pokuty. Usłyszał wtenczas złowieszcze słowa jednego z oprawców: „Zaraz ci wytłumaczymy, co ty robisz w rzymskim kościele”. Dobył on noża i w tym momencie rozpoczęła się najpotworniejsza część katorgi dokonanej na świętym Andrzeju Boboli. Dzikie, fanatyczne i niepohamowane okrucieństwo – żywioł kozackiej czerni – osiągnęło wówczas szczyt barbarzyństwa i profanacji... Po kolei ściągano żywcem skórę z tych miejsc na ciele Świętego, które związane były z jego urzędem kapłańskim, a więc z pleców, na których przy odprawianiu Mszy Świętej spoczywa ornat, z rąk dokonujących cudu Przeistoczenia i z głowy, na której zakonnik miał wygoloną tonsurę. Otwarte rany zasypywano plewą z orkiszu.

Ojciec Bobola znosił te męki z heroizmem godnym najbardziej bohaterskich męczenników Pańskich. Przez cały czas wśród jęków boleści wzywał imion Pana Jezusa i Maryi oraz składał wyznania wiary, nadziei i miłości – jedno z nich miało brzmieć następująco: „Wierzę i wyznaję, że jest jeden Bóg prawdziwy, tak jak jeden jest prawdziwy Kościół, jedna prawdziwa wiara katolicka, objawiona przez Chrystusa, ogłoszona przez apostołów, za nią tak jak Apostołowie i wielu Męczenników, także ja chętnie cierpię i umieram”. Niedługo zaś przed śmiercią Święty miał się odezwać do swych oprawców następującymi słowami: „Moje drogie dzieci, co wy robicie? Oby Pan Bóg był z wami i z waszej złości dał wam wejść w samych siebie! Jezus! Maryja! bądźcie przy mnie! Oświećcie tych ciemnych Waszym światłem!... Jezus! Maryja! Panie, w ręce Twoje oddaję duszę moją!”. Do śmierci zachował, jak widać, nie tylko wierność Synowi Bożemu i Jego Kościołowi, ale także prawdziwą miłość Chrystusową, która nakazuje miłować nawet nieprzyjaciół.

W takich okolicznościach ojciec Andrzej Bobola narodził się dla wiekuistej chwały i szczęśliwości niebieskiej dnia 16 maja 1657 roku, poświadczając własną krwią i wytrwałością do końca prawdziwość głoszonych przez siebie nauk o ukrzyżowanym Odkupicieli i jedynej Arce Zbawienia, którą jest święty Kościół katolicki.

Osobną historię można by spisać na temat pośmiertnych losów świętego apostoła. Dość wspomnieć, że samo odnalezienie jego szczątek odbyło się w nadprzyrodzonych okolicznościach. Zostały one bowiem złożone w kościele kolegium jezuitów w Pińsku i zapomniane na czterdzieści lat. Dopiero w roku 1702 przełożony ojciec Marcin Godebski, zafrasowany podupadłym stanem kolegium, szukał sposobów na jego podźwignięcie. Pewnej nocy ukazał mu się jakiś jezuita, który obiecał, że weźmie instytucję w swą opiekę, jeśli ojciec Godebski odnajdzie jego ciało i uczci należycie. Przedstawił się jako Andrzej Bobola. Po trzech dniach bezowocnych poszukiwań Święty ukazał się ponownie i powiedział, że jego doczesne szczątki spoczywają pod głównym ołtarzem obok paru innych zakonników.

Po odnalezieniu ciało zostało poddane badaniom komisji duchownej i przysięgłych lekarzy. Okazało się, że pozostaje w stanie nienaruszonym. Wówczas rozpoczęto starania o kanonizację polskiego Męczennika. Czekała go jednak długa droga na ołtarze. Przygotowania do procesu beatyfikacyjnego podjął w połowie XVIII wieku Benedykt XIV. Wznowił go Leon XII w roku 1820, po przywróceniu zlikwidowanego na jakiś czas Towarzystwa Jezusowego. Sama kanonizacja ma zaś związek z osobą Piusa XI, który przez jakiś czas pracował jako nuncjusz apostolski w II Rzeczypospolitej (Achilles Ratti), a także z odparciem barbarzyńskiego naporu rewolucji bolszewickiej w 1920 roku. Podczas bitwy warszawskiej kardynał Kakowski nakazał obnosić po Warszawie relikwie błogosławionego Boboli i zanosić modły do niebieskiego orędownika Polaków.

W roku 1922 bolszewicy ukradli z Połocka cudownie zachowane ciało Męczennika i umieścili w... moskiewskim Muzeum Higieny jako osobliwość. Natomiast już rok później zadeklarowali papieżowi jego zwrócenie w zamian za wcześniejszą zapomogę żywnościową dla rosyjskiej ludności – ale pod warunkiem, że nie trafi ono do Polski.

Bezcenne relikwie pińskiego apostoła przebywały w Watykanie aż do roku 1938, w którym Pius XI uroczyście zaliczył go w poczet świętych. W tym samym roku odbył się tryumfalny pośmiertny wjazd świętego Andrzeja Boboli do stolicy wolnej jeszcze Rzeczypospolitej Polskiej. Został on ogłoszony drugorzędnym patronem Polski obok świętego Stanisława Kostki. Zaś od roku 1945 ciało Świętego można uczcić w kościele pod jego wezwaniem na ulicy Rakowieckiej. W roku 2002 polscy biskupi za zgodą Watykanu ogłosili Andrzeja Bobolę patronem ewangelizacji w trudnych czasach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz